W dzisiejszym poście chcę Wam opowiedzieć kilka słów na temat moich ulubionych kosmetyków firmy Benefit. Pod zabawnymi nazwami takimi jak: Hoola, High Brow, They’re real i Life on the A list kryją się kosmetyki popularnej amerykańskiej marki, które możemy zakupić w Sephorze. Ich kolorowe, oryginalne opakowania cieszą oczy i kuszą swoją wyjątkową zawartością.

Kilka z nich miałam przyjemność otrzymać od firmy Benefit jako wygraną w konkursie organizowanym przez markę wraz z autorką bloga BeautyIcon (bardzo dziękuję!). Jako jedna z trzech dziewczyn wygrałam zestaw kosmetyków składający się z Hooli, Ultra Shines oraz Sun Beam. Z Hoolą miałam przyjemność już wcześniej – używam jej wspólnie z mamą od dobrego roku. Ultra Shines natychmiast został moim ulubieńcem, a na testy Sun Beam daję sobie więcej czasu.

 

Poniżej filmik, na którym możecie obejrzeć kosmetyki, o których będzie mowa w tym poście.

Moim numerem 1 jest bronzer o nazwie Hoola.

Produkt zamknięty jest w przeuroczym, kartonowym pudełku – tak jak wszystkie inne róże i bronzery Benefit. To mój nr 1 jeśli chodzi o bronzery – ma najbardziej naturalny odcień, jaki udało mi się znaleźć. Jest łatwy „w obsłudze” i nie da się z nim przesadzić, odcień dopasowuje się praktycznie do każdej cery – pomijając tę ciemniejszą, więc ja gdy jestem mocno opalona muszę z niego zrezygnować i przerzucić się na ciemniejszy), trwałość na piątkę (cały dzień). Nie jestem w stanie znaleźć minusów! No, może opakowania mogłoby być bardziej trwałe, ciągłe podróżowanie w kosmetyczce mu nie służy. Dołączony pędzelek nie nadaje się do codziennego używania, ale czasami potrafi uratować życie.

Odcień jest fantastyczny, w 100% neutralny, nie ma ani różowych ani pomarańczowych tonów.

Wart uwagi jest również tusz do rzęs They’re real.

Jedynym minusem tego tuszu do rzęs jest jego wysoka cena – gdyby nie ona pewnie kupowałabym go stale. Szczoteczka jest plastikowa – ja takie lubię najbardziej. Trwałość jest na piątkę – czerń nie blaknie przez calutki dzień (czyli dobre 16h), nie kruszy się, nie osypuje ani nie zmienia swojego wyglądu na rzęsach. Świetnie wydłuża i pogrubia, godny polecenia zawodnik.

Zakochałam się błyszczyku Ultra Shines od pierwszego wejrzeniaw kolorze Life on the A list. Obecnie to mój ulubiony nude błyszczyk… ma przepiękny kolor i świetną trwałość. Nie klei się i przyjemnie pachnie. Denerwuje mnie jednak jego aplikacja – nie rozsmarowuje się równomiernie, tylko maże się – i trzeba sobie pomóc paluchem.

Mój must have… Benefit High Brow. Z założenia powinien służyć jako optyczny „lifting” dla naszych brwi – ja jednak używam go głównie jako kredkę do oczu, którą maluję dolną linię wodną dla ich powiększenia i rozświetlenia. Nasze oczy przy jego pomocy zaczynają wyglądać na wypoczęte, jak po przynajmniej 8h snu (które rzadko im serwuję). Ta kredka do brwi sprawdza się o wiele lepiej niż wszystkie biało-różowo-beżowe kredki do oczu razem wzięte. POLECAM!

Rozświetlacz Sun Beam nie jest jeszcze moim ulubieńcem, bo niedawno zaczęłam testy. Po dłuższym czasie używania z pewnością skrobnę dla Was jakąś recenzję.  Produkt zamknięty jest w małej buteleczce przypominającej opakowanie lakieru do paznokci. Używam z przyjemnością, efekt jaki daje możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu.

Tak wygląda Sun Beam roztarty na skórze – piękny, bezdrobinkowy połysk.

Jeśli o którymś z produktów chciałybyście dowiedzieć się czegoś więcej – dajcie znać :)