A właściwie to nie jak skutecznie sprzątać, a POSPRZĄTAĆ – raz a dobrze i nie przejmować się sprzątaniem nigdy więcej. Na szczęście w przypadku książki „Magia sprzątania” nie popełniłam tego błędu, co z „Slow Fashion” Joanny Glogazy i nie zaczęłam jej czytać w czasie urlopu, leżąc sobie beztrosko na leżaku. Aż mnie wtedy skręcało, że nie mogę pójść od razu zrobić w swojej szafie generalnych porządków i przeprowadzić modowej rewolucji! Szkoda byłoby stracić TAKI impuls do porządkowania względem całego mieszkania…

„Magia sprzątania” Marie Kondo – czy warto przeczytać?

„Magię sprzątania” Marie Kondo zaczyna od analizy sposobów powstawania bałaganu w naszych domach. To taki wstęp… z mnóstwem słów o tym, jak Ona sama od dzieciństwa pasjonowała się rolowaniem skarpetek i układaniem zawartości szafek, bez końca, ciągle od nowa. Potem następuje najciekawsza dla mnie część, czyli porządkowanie według zaleceń KonMari, zgodnie z którymi powinniśmy zająć się każdym pojedynczym przedmiotem w naszym domu i podjąć decyzję, co z nim zrobić: wyrzucić, czy zostawić i znaleźć dla niego miejsce.

Jedyną zasadą, jaką powinniśmy się kierować, są nasze uczucia. Powinniśmy wyeliminować ze swojego otoczenia wszystkie rzeczy, których posiadanie i używanie nie sprawia nam szczerej radości. Tym razem nie o to chodzi, by przypominać sobie, czy dane ubranie założyliśmy w ciągu ostatniego roku i kiedy po raz ostatni sięgnęliśmy po jakąś książkę. To nieistotne. Marie Kondo uważa, że powinniśmy otaczać się tylko i wyłącznie przedmiotami, które nas cieszą. Czy ta marynarka sprawia mi radość? A tamta supermodna, nowa sukienka? Nie? To trzeba je bez litości wyrzucić.

Według Marie ogromnie ważne jest sprzątanie według konkretnych kategorii, a nie zasad. Podobno kluczowa jest właściwa kolejność w sprzątaniu, ponieważ różne grupy przedmiotów mają odpowiednią „trudność”. O wiele łatwiej jest nam pozbywać się ubrań, niż na przykład zdjęć, czy innych pamiątek z przeszłości i prezentów. Dopiero po „rozgrzewce” z porządkowaniem szafy, pozbywaniem się książek i komono (czyli wszystkiego innego) – jesteśmy w stanie trzeźwo spojrzeć na przedmioty, które mają dla nas wartość sentymentalną.

Magia sprzątania - Marie Kondo

 

Autorka, czyli znana japońska specjalistka od sprzątania, namawia nas, by z bałaganem rozprawić się raz a dobrze i na zawsze. Żadnego wyrzucania jednego przedmiotu każdego dnia, czy szuflada po szufladzie. To trochę przeraża – ale podobno to jedyna możliwość, by bałagan w krótkim czasie do nas nie wrócił.

Nie mam najmniejszej wątpliwości, że jej metody działają, a kryterium radości w czasie pozbywania się rzeczy, to jak dla mnie coś zupełnie nowego. Oczekiwałam jednak, że z „Magii sprzątania” dowiem się trochę więcej niż tego, że drobne przedmioty najlepiej jest przechowywać w pudełkach, a całą resztę – o ile to oczywiście możliwe, a według Marie jest ponoć możliwe w 99% przypadków – powinniśmy przechowywać nie w poziomo składowanych stosach (które sprawiają, że przedmioty „nie mogą oddychać”), a w pionie. Jeśli liczycie na poszerzenie swojej wiedzy na temat samych technik sprzątania, mycia itp., to będziecie zawiedzeni. Praktycznie cała organizacja według Marie jest zbędna. Podobno gdy odpowiednio ograniczymy liczbę posiadanych przedmiotów, najzwyczajniej w świecie nie będziemy potrzebować organizerów do przechowywania. Nie będziemy też starać się zagospodarować każdego zakamarka szafki, przechowywanie bowiem ma być jak najprostsze.

„Magia sprzątania” Marie Kondo to kolejna z książek, które należy czytać z odpowiednim dystansem i nie traktować jej słów jako jedynie słusznej prawdy. W taki sam sposób trzeba było czytać „Sztukę prostoty” Dominique Loreau, czy „At home with Madame Chic” Jennifer L. Scott. Pozycja ta pełna jest jednak niezwykle skutecznych wskazówek i daje potężnego kopa do uporania się z panującym wokół nas bałaganem. Po przeczytaniu rozdziału po prostu nie da się nie rzucić wszystkiego i nie zacząć sprzątać.

Co nie do końca podoba mi się w „Magii sprzątania”? Ciągłe powtarzanie, że sprzątanie całkowicie odmieni nas i nasze życie, zapewni nam szczęście i sprawi, że odkryjemy swoje prawdziwe powołanie. Jednakże Autorka wydaje się podchodzić do sprawy trochę zbyt ekstremalnie. Ciężko zastanawiam się, czy codzienne „dziękowanie” swoim ubraniom (koniecznie wraz ze skarpetkami) po zdjęciu ich z siebie, za to, że tak wspaniale mnie ogrzewały w ciągu dnia coś we mnie odmieni. Może tak? ;) Powinnam też poważnie obawiać się biegunki, która według Marie może się nam przydarzyć po tym, gdy skończymy swoje porządki. Ponoć to rezultat dogłębnego oczyszczenia – w domu posprzątanym według zasad KonMarie nasz organizm zacznie się pozbywać toksyn. Nie żartuję, naprawdę jest tam taki fragment.

Podsumowując: jeśli nie jesteście zadowoleni ze swojego mieszkania, czujecie, że toniecie w zbędnych przedmiotach i chcecie coś zmienić, to jak najbardziej książkę Wam polecam. Jeśli jednak temat minimalizmu, pozbywania się zbędnych przedmiotów i sprzątania nie jest Wam obcy, czytaliście już niejeden poradnik i niejednego o tym bloga, to myślę, że nie musicie traktować jej jako „must read”.

Czytaliście już „Magię sprzątania”, a może macie to dopiero w planie? Co myślicie o proponowanych przez Marie Kondo zasadach?