Muszę przyznać się Wam dzisiaj do pewnego faktu, z którego nie jestem dumna. Moja dieta w szerszej perspektywie to jakieś absolutne nieporozumienie. Przebiega jak sinusoida. W ciągu każdego roku następują po sobie kolejno zupełnie odmienne miesiące, a właściwie – fazy…

Poniżej – jeśli wolicie oglądać zamiast czytać – znajdziecie wersję filmową tego wpisu :)

Bo jest faza zdrowego jedzenia. To ten czas (zwykle następuje na przełomie wiosny i lata, a także na początku każdego roku), kiedy jestem super fit. Jem wyłącznie zdrowe, nieprzetworzone produkty, nie tykam fast foodów, z daleka omijam słodycze, nic nie słodzę, a do tego wszystkiego sporo się ruszam. Liczę zjadane truskawki i zastanawiam się, czy na śniadanie zjeść 3, czy 4 łyżki płatków owsianych. Po po prostu przełącza mi się jakaś „klapka” w głowie, do władzy dochodzi dziwna część mnie. Wytrzymuję zwykle przez kilka tygodni, nie więcej, bo tak po prostu na dłuższą metę się nie da, bo uwielbiam jeść i uwielbiam czuć się najedzona.

Faza ultra zdrowa przeplata się z fazą absolutnej rozpusty, podczas której każdy mój dzień jest jednym, wielkim posiłkiem, składającym się z wszystkiego tego, czego unikałam w fazie poprzedniej. Herbatę słodzę łyżeczką cukru i zbyt często pozwalam sobie na gazowane napoje. Wtedy z jednej strony jestem najszczęśliwsza na świecie, bo na drugie śniadanie raczę się słodką latte i paczką oreo, ale z drugiej… Nagle okazuje się, że muszę chodzić w kółko w tych samych trzech bluzkach z rękawem 3/4, które jako jedyne odpowiednio luźno zakrywają wszystko, co mam do zakrycia. No, to taki obraz lekko przerysowany, ale tylko lekko ;))

 


Polecany wpis: przepisy na dipy do surowych warzyw i nie tylko.

Dipy do warzyw


 

Od kilku miesięcy intensywnie pracuję nad znalezieniem czegoś, co będzie pośrodku. Do tego wszystkiego dochodzi zespół jelita drażliwego, który zdiagnozowano u mnie na początku tego roku, który uniemożliwia mi jedzenie wielu uznawanych za zdrowe produktów. Wyobraźcie sobie, że ja najlepiej czuję się na białych bułkach z majonezem i szynką zagryzanych ciastkami, a po sałatce ze świeżych warzyw zdarza mi się czuć naprawdę parszywie. Naprawdę. ZJD niestety mi tutaj nie pomaga!

Dotarłam do momentu, w którym stwierdziłam, że tak już więcej nie można i teraz naprawdę muszę coś zmienić. Jakimś cudem muszę odnaleźć równowagę pomiędzy tymi dwoma, skrajnymi stanami, bo po pierwsze: to bardzo niezdrowe, a po drugie: negatywnie wpływa na moją samoocenę.

Myślę, że od tego czasu radzę sobie nienajgorzej. Od czego zaczęłam przemianę swojej diety?

Jak ogarnąć swoją dietę, jeść zdrowo i poczuć się lepiej?

Po pierwsze: diagnoza problemu

Zadałam sobie pytanie: dlaczego jem byle co? Co stoi mi na przeszkodzie w odżywianiu się zdrowo?

  • Nie lubię gotować, ani przygotowywać jedzenia w zbyt czasochłonny sposób, więc najchętniej sięgam po rzeczy, które są już gotowe.
  • Brakuje mi pomysłu na to, co mogłabym zjeść.
  • Nie cierpię być głodna – w takich sytuacjach jestem jak odkurzacz i wciągam co popadnie.
  • Sama nie wiem co powinnam jeść, by czuć się dobrze.

Wszystkie te powyższe powody wiążą się z planowaniem, którego mi brakowało. Gdy nie wiem co zjeść, nie mam na to pomysłu i nie mam nic zdrowego pod ręką, to zwykle wybieram najgorzej, jak to możliwe.


Polecany wpis: Przepis na pyszną owsiankę

Przepis na owsiankę - Designyourlife.pl


 

Po drugie: planowanie

Ustaliłam, że tak jak należy będę jadła pięć posiłków dziennie, co około 3 godziny. Wypracowałam sobie pewien schemat jadłospisu, którego się trzymam. Co jeszcze jest istotne? By ZAWSZE mieć w domu produkty niezbędne do przygotowania poniższych posiłków.

Są to:
– płatki owsiane, kasza jaglana, kasza gryczana, wafle ryżowe, mrożone owoce (maliny, truskawki), banany, kiwi, marchewki, ogórek, hummus (kupuję gotowy w Biedronce, własny mi nie wychodzi…), paczka gotowych tortilli (wiem, powinnam robić sama), zamrożone pieczywo (na świeżo pokrojone w porcje), mrożonki z warzyw, mrożona mieszanka na zupę krem, łosoś wędzony na zimno, filet z kurczaka/indyka/łososia, pomidory w puszcze, szpinak mrożony, jajka, świeża bazylia na parapecie, ziemniaki, bataty, buraki, ziarna słonecznika, pomidory, cukinia, mleko bez laktozy, kawa inka, jogurt naturalny, gotowa do zjedzenia, kupiona zupa z dobrym składem (zawsze w pogotowiu!), ufff…

Wszystkie te produkty mogę jeść i mi służą, nie powodując żadnych żołądkowych rewelacji.

Posiłki z ich wykorzystaniem przygotowuje się w sposób ekspresowy. Przypominam, że szczerze nie cierpię gotować. Poniżej możecie poznać moje opcje śniadań i obiadów, które jadam na przemian.

ŚNIADANIE:
• płatki owsiane + mleko + owoce (banan i coś jeszcze) + słonecznik
• kasza jaglana z tymi samymi dodatkami
• koktajl z banana, płatków owsianych (namoczonych!) porcji białka, łyżeczki niesłodzonego kakao, mleka i kilku kostek lodu (idealne śniadanie na upały!)
• dwie kromki chleba z jajkiem (jajecznicą, jajkiem sadzonym, jajkiem na miękko, różnie) + jakieś warzywko
koktajl truskawkowo-bananowo-kokosowy

OBIAD:
• kurczak i bataty z piekarnika, do tego świeże warzywa
• warzywa na patelnię z kurczakiem, do tego kus-kus/ryż
• klopsiki z indyka w sosie pomidorowym, do tego kasza lub ziemniaki i świeże warzywa
• łosoś z piekarnika lub patelni, do tego kasza/ziemniaki/ryż, świeże warzywa
• makaron z kurczakiem i szpinakiem
• tortilla z kurczakiem i warzywami
• kurczak w rozmarynie w sosie śmietanowym z kaszą kus-kus (to taka mniej zdrowa opcja, ale uwielbiam ją od czasu do czasu!)

PRZEKĄSKI:
• 2 kromki lub bułka z wędzonym łososiem/piersią z kurczaka +  świeże warzywa
• koktajl owocowy na mleku (np. bananem i truskawkami, koktajl z mangi i kiwi lub inne owocowe wersje)
• miseczka truskawek lub innych owoców z jogurtem naturalnym posłodzonym stewią
• warzywa pokrojone w słupki (ogórek, marchewka) z hummusem
• wafle ryżowe z masłem orzechowym
• porcja zupy krem z warzyw


Polecany wpis: Przepis na chleb bananowy, bez mąki i bez cukru

Chleb bananowy - Designyourlife.pl


 

Po trzecie: moje posiłki „ratunkowe”, na specjalne okazje

Nie są to jakieś super-zdrowe rzeczy, ale po prostu zdrowsze alternatywy ciastek, o których wspomniałam w tym wpisie już stanowczo zbyt wiele razy.

  • batony proteinowe, gdy jestem na mieście/na uczelni i nie przygotowałam sobie niczego lepszego na wynos, a także w chwilach, gdy mam ochotę na słodycze
  • gotowe koktajle w torebce – takie gotowe do wymieszania z mlekiem, kupuję je zawsze w Rossmannie (Smatfood), w chwilach, gdy muszę zjeść coś w biegu i wtedy, gdy nie chce mi się przygotowywać lepszego posiłku
  • wafle ryżowe do chrupania, żeby się zapchać
  • w „niezwariowaniu” pomiędzy kolejnymi posiłkami bardzo pomaga mi również moja ukochana Inka z mlekiem, która zabija na trochę delikatny głód
  • dziką ochotę na słodycze, czy piwo/drinka, gdy jest jakaś okazja pomaga mi zabić puszka Coli Zero. Wiem, że to niezdrowe i tak dalej, ale przecież sporadycznie puszka Coli Zero będzie lepsza od piwa z sokiem, czy słodkiego drinka, prawda? A… może nie?

Nie chcę jednak oszaleć w tym zdrowym reżimie. Nie zrezygnuję z mojego ukochanego McFlurry i co jakiś czas wybiorę się na burgera <3  Ze wszystkich sił staram się więc na co dzień wybierać zdrowo, bym nie musiała odmawiać sobie kawałka ciasta (a najlepiej dwóch!) na urodzinach babci…

Po czwarte: zbieranie kulinarnych inspiracji

Jako osoba nie przepadająca za gotowaniem nieustannie poszukuję inspiracji na zdrowe posiłki, które da się naprawdę błyskawicznie przygotować. Nieocenione są tutaj blogi, aczkolwiek niekoniecznie te typowo kulinarne (tutaj wyjątkiem jest blog Zajadam, gdzie chętnie zaglądam po ekspresowe przepisy). Najchętniej przeglądam kulinarne sekcje na tych lifestylowych, np. u Lifemanagerki,  czy jadłopisy u Fashionelki. Nieoceniony jest również Pinterest i Instagram! Followuję sporo profili o zdrowym odżywianiu, które regularnie serwują mi pomysły na posiłki i smakołyki.


Polecany wpis: przepis na sałatkę z kurczakiem i grejpfrutem

PYSZNA-SAŁATKA1


 

Mam lepsze i gorsze dni… są takie, w którym jem wzorowo, a są takie, o których wolałabym nie pamiętać. Najważniejsze jest jednak to, że po tych kiepskich szybko zbieram się w sobie i wracam na właściwe tory. Przestałam myśleć w ten durny sposób, że skoro już zjadłam burgera, to mogę go poprawić tabliczką ulubionej Milki z Tuc, a potem Magnumem. To cholernie trudne.

Bardzo jestem ciekawa jak Wy radzicie sobie z dietą? Czy zmagacie się z nią tak jak ja, czy zdrowe odżywianie przychodzi Wam od zawsze bez problemu? Może poradzicie mi coś, co pozwoli mi się ustrzec przed wpadaniem w te opisane na początku wpisu fazy? :)