Kwietniowe migawki

Kawa z dripa

Wraz z początkiem maja pora na migawki z minionego miesiąca…

Co się działo w kwietniu? Z jednej strony jak zwykle sporo, a z drugiej – przeleciał mi ten miesiąc zdecydowanie za szybko. Szkoda, że nie da się wcisnąć jakiegoś magicznego przycisku „replay” i przeżyć zakończony miesiąc od początku. Z przyjemnością raz jeszcze poszwędałabym się po Rzymie, postarałabym się też znaleźć więcej czasu na różne swoje projekty. Chociaż nie… Z taką pogodową aurą to jeden kwiecień akurat wystarczy! Tymczasem zapraszam Was na fotograficzny przegląd mojego miesiąca, a ja będę udawać, że 1 maja zaczyna się dopiero drugi kwartał… :)

Trwającą właśnie majówkę spędzam głównie w domu. Pijemy pyszną kawę, upiekłam chlebek bananowy z przepisu, który pojawił się kiedyś na blogu, wyleguję się na kanapie na przemian czytając książki, słuchając audiobooków i oglądając seriale. Jest bosko, ale w sumie dobrze, że ten czas powoli dobiega końca, bo robię się strasznie rozmemłana.

W poprzedni weekend (czyli jeszcze w kwietniu) udało się nam też wyskoczyć nad Jezioro Paprocańskie w Tychach i już wiem, że koniecznie musimy tam niedługo wrócić… Ta żywa zieleń rozwijających się liści i kwiaty na każdym kroku to po prostu coś niesamowitego.

Paprocany

Paprocany

Paprocany

Paprocany

Paprocany

Najmocniej jednak w mojej pamięci rysuje się nasz kilkudniowy wypad do Rzymu. Na pamiątkę przywieźliśmy sobie oczywiście MAGNESY :) Poniżej kilka bonusowych zdjęć, które nie trafiły do wpisu z fotorelacją z Rzymu i moją konfrontacją ze wspomnieniami sprzed trzech lat.

Pamiątki z podróży

Rzym

Rzym

Rzym

Kwiecień był też pierwszym miesiącem mojej pracy w domowym biurze i muszę powiedzieć, że uwielbiam to miejsce! Szczególnie odkąd zakupiłam wreszcie wygodny obrotowy fotel. Nie wiem czemu odkładałam ten zakup tak długo. Tu w domu wszystko wygląda praktycznie tak samo, jak kiedyś w wynajmowanym przeze mnie pokoju biurowym – no, ale w końcu wyposażenie mam praktycznie takie samo i sympatia do niebieskości pozostaje niezmienna.

Domowe biuro

Domowe biuro

Nareszcie zabrałam się za długo odkładaną lekturę „Finansowego Ninja”, więc siłą rzeczy temat finansów osobistych częściej niż zwykle zajmował moje myśli. Wróciłam do regularnego spisywania wydatków i ulepszałam mój domowy budżet, by jeszcze lepiej odpowiadał moim potrzebom. Denerwuje mnie, że ciągle zapominam o uwzględnieniu jakichś wydatków i to takich na poważne kwoty. Często też wyskakuje mi coś nowego i nieplanowanego – szczególnie w budżecie związanym z moim małym biznesem. Na przykład… odkrywam jakiś superprzydatny program, bez którego – po skończeniu okresu testowego – absolutnie nie wyobrażam sobie już pracy i nie mam wyjścia, muszę go kupić :D W temacie finansów firmowych mam jeszcze mnóstwo do zrobienia. Ciągle nie mogę zrozumieć, dlaczego nikt nas tego nie uczył w szkole!

A na koniec mam dla Was jeszcze trochę wiosny uchwyconej przed kwietniowym atakiem zimy na moim osiedlu.

Wiosenne drzewa

Wiosenne drzewa

Tak było u mnie – a co dobrego u Was?