22 maja, taka jedna chwila, jeden moment. Data nie jest istotna, chodzi tylko o to, żeby się zatrzymać i zastanowić nad tym, co się dookoła mnie dzieje i… jak się z tym czuję. Dzisiejszy wpis jest taką notką osobistą i trochę inną niż zwykle, bo bez tworzenia poradników, analiz i przeprowadzania wnętrzarskich metamorfoz. Zatrzymujecie się na chwilę ze mną?

Postanowiłam dzisiaj zrobić coś, czego od dawna już na Design Your Life nie było: ot, tak po prostu, coś do Was napisać. Strasznie się ostatnio spinam – w staraniach o jakość każdego z publikowanych postów, aby zawsze dostarczyć Wam coś nowego, ciekawego, aby Was nie zawieść… i powoli zaczyna mi brakować luzu, który sobie sama odebrałam! Dlatego właśnie od pewnego czasu – kiedyś o tym wspominałam – chodzi mi po głowie założenie drugiego bloga (nawet już kupiłam w tym celu osobną domenę). Takiego bloga, gdzie nie będę musiała osiem razy zastanawiać się, jaką dyskusję wywoła nieodpowiednio gramatycznie skonstruowane zdanie. Takiego… no wiecie, tylko mojego.

Możliwe, że potrzeba mi jakiejś blogowej odmiany. Nie chcę wciąż porównywać się w sieci z innymi, nie interesuje mnie podejmowanie jakichś tematów, bo akurat w danym momencie są popularne, nie chcę brać udziału w żadnym wyścigu, który – mam wrażenie – chwilami toczy się dookoła mnie. Zdystansowałam się ostatnio trochę i dobrze mi z tym. Wiem, że prawdopodobnie nie potraficie wczuć się w połowę spraw, o jakich tu piszę, ale to nie jest najważniejsze. Ja po prostu mam dzisiaj taką potrzebę wyrzucenia z siebie kilku słów :)

 

No to teraz zatrzymujemy się na chwilę: czuję, cieszę się, doceniam, chciałabym, myślę, słucham, czytam, nie mogę się doczekać…

Co u mnie słychać?  Ostatni czas jest dla mnie bardzo, ale to bardzo łaskawy.

CZUJĘ (się) tak strasznie, strasznie szczęśliwa, że chwilami aż mnie to przeraża :) Czuję się przyjemnie spokojna i czuję, że jestem we właściwym miejscu i czasie.

CIESZĘ SIĘ na myśl o moich planach na następne miesiące. Jestem tak podekscytowana, że chyba niedługo zacznę wykreślać kolejne dni w kalendarzu.

DOCENIAM Was. Naprawdę. Cieszę się, że tu ze mną jesteście, że czytacie, że czekacie na nowe posty i dopytujecie gdzie się u licha podziałam, jeśli nie publikuję nic przez kilka zbyt długich dni. To takie miłe, że nie macie pojęcia.

CHCIAŁABYM być taka, za jaką część z Was mnie uważa :) Być tak bardzo zorganizowana, poukładana i „ogarnięta”. Znajomi zawsze mają ze mnie straszny ubaw, gdy np. o czymś zapominam/coś psuję i przypominają mi wtedy, że takiej „specjalistce” od organizacji podobne zachowania nie przystoją.

MYŚLĘ o tym, że lada moment będziemy na półmetku 2014 roku i analizuję ile z moich celów już udało mi się zrealizować, a za które w najmniejszym stopniu nawet się nie zabrałam…

SŁUCHAM namiętnie genialnych playlist ze Spotify. Korzystacie może z tego programu/aplikacji? Magluję kolejne zestawy piosenek wybierając ich odpowiedni nastrój itp. Ostatnio przypadła mi do gustu playlista „Retro pop” i „Your favourite coffehouse”.  Świetna sprawa, gorąco polecam!

CZYTAM stanowczo zbyt mało. W ostatnim czasie, niestety, tyle co nic – stąd na blogu brak kolejnych postów z recenzjami książek. Taka już jestem – u mnie większość rzeczy przebiega etapowo, bo po czasie namiętnego pochłaniania kolejnych książek przychodzi czas przerwy.

NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ, aż nareszcie skończę i pokażę Wam kilka specjalnych blogowych postów, które od pewnego czasu chodzą mi po głowie. Urządzanie i dekorowanie (no i późniejsze uwiecznianie efektów!) jest zdecydowanie tym, co lubię najbardziej.

 

No, to się wygadałam. Od razu lepiej :) Może przyłączycie się do mnie – a może zostawicie swoje odpowiedzi w komentarzach?