Strasznie modny ten Paryż się zrobił ostatnio, ale co tam. Poddaję się tej modzie z dziką przyjemnością i otaczam się wszystkim, co ponoć francuskie. Fascynacja trwa od ponad dwóch lat, kiedy to udało mi się zrealizować swoje marzenie i odwiedzić Paryż. Dla tych, którzy przychodzą tu przescrollować wpis i pooglądać zdjęcia (a nie czytać m.in. o przeczytanych przeze mnie książkach) – post uzupełniłam o zdjęcia z tamtej wycieczki :) Dzisiaj napiszę Wam o czterech książkach z Paryżem w tle, które miałam ostatnio okazję czytać i zdradzę jakie czekają jeszcze w kolejce :)

 

Na dobry początek Wieża Eiffla, żebyście mogli dobrze wczuć się w klimat… :)

Paryż

A poniżej jedno z moich ulubionych zdjęć z wycieczki. Nie, żeby było na nim coś szczególnego – po prostu za późno przyszło mi to głowy, że to idealna sytuacja, by zrobić zdjęcie ;) Na szczęście fotografię uratował listek, który spadł na stolik na sekundę przed wciśnięciem przeze mnie spustu migawki.

Paryż

 

„Paryski Szyk” – Ines de la Fressange

“Paryski Szyk” marzył mi się od dawna, pisałam o tym już w poście z grudniową wishlistą. Nareszcie jest mój! To piękna książka – i to stwierdzenie chyba najlepiej podsumowuje wszystko, co mam do powiedzenia na jej temat. Nie dowiedziałam się z niej niczego, czego bym o francuskim stylu ubierania się nie wiedziała. Nic mnie w tej książce nie zadziwiło. Nie stałam się też bardziej „paryska” :(

I oto właśnie napisałam fatalny pierwszy akapit „recenzji” książki, która przecież mi się podoba! Bo nie czuję się w najmniejszym nawet stopniu zawiedziona, ani „oszukana” tym, co znalazłam w środku. Przeczytałam wiele recenzji „Paryskiego Szyku”, więc świadoma byłam tego, czego mogę się po nim spodziewać. Ja po prostu chciałam go mieć… :) W taki sam sposób, w jaki chce się mieć trzecią szminkę w różowym kolorze i dziesiąty, porcelanowy kubek (bo ładny).

Książka wydana jest w sposób niezwykle elegancki, z dbałością o każdy szczegół – taki jak np. zaokrąglone narożniki stron. Urocze :) Papier jest gruby i dobrej jakości, a kolejne rozdziały zilustrowane są charakterystycznymi rysunkami Ines de la Fressange, czyli autorki. Dlaczego u licha opisuję papier?! Bo przeglądanie „Paryskiego szyku” to taka mała przyjemność. Taka, jaką Amelia czerpała z włożenia dłoni do worka ze zbożem na targowisku. Taka, jaką odczuwam przełamując na pół tego nieszczęsnego, do bólu parysko-banalnego, maślanego croissanta.

„Paryski szyk” to dla mnie taka coffee table book – podobnie, jak książka „A Beautiful Mess”, o której pisałam Wam przed kilkoma miesiącami. Taka, którą kupuje się dla czystej przyjemności posiadania czegoś ładnego – a w tym, jak wiecie, mocno się ograniczam, bo na co dzień czytam tylko e-booki. Nie lubię, gdy walają mi się po pokoju książki, do których nigdy nie wrócę.

Paryski szyk

Paryski Szyk

Ciekawe, czy to Paryżanki udało mi się uchwycić na zdjęciu poniżej, czy jakieś przypadkowe turystki?

Paryski Szyk

Paryż

 

Lekcje Madame Chic – Jennifer L.Scott

Czytaliście już pewnie wiele recenzji „Lekcji Madame Chic”, mam rację? :) Bo przeczytali ją już wszyscy. Mam ją w formie e-booka i gdybym chciała powiedzieć Wam najprostszymi słowami, czy mi się podobała, to zdradziłabym, że mam ochotę kupić również jej papierową wersję.

Nie do końca rozumiem dlaczego czytanie o tym, że nie powinnam podjadać, bo nie prezentuję się wtedy szykownie (a także o tym, że w szafie powinnam posiadać tylko 8 rzeczy) sprawiają mi tak dużą przyjemność. Po przeczytaniu „Lekcji Madame Chic” postanowiłam, że muszę wymienić wszystkie swoje piżamy, najlepiej również całą bieliznę, a rano zaczęłam przechadzać się po domu w satynowym szlafroku.

Wszystko, co czytam traktuję z dużym dystansem, więc nie oczekuję, że jakieś książki dadzą mi recepcję na to, jak żyć. Muszę jednak przyznać, że rozdział dotyczący odżywiania się oraz o byciu w ruchu dał mi do myślenia. Podoba mi się stawianie na najwyższą jakość w każdej dziedzinie życia, a więc również wybierając produkty, które się zjada – to znaczy: jeśli jeść ser, to tylko pełnotłusty. Jeśli rogalik, to koniecznie z dużą ilością domowej konfitury. Wcześniej nie miałam pojęcia o tym, że Francuzki wolą przejść całe miasto wzdłuż i wszerz na piechotę, niż wybrać się na siłownię.

„Lekcje Madame Chic” to bardzo lekka i przyjemna lektura, i jedyna z opisanych przeze mnie czterech książek, która sprawiła, że postanowiłam zmienić kilka drobiazgów dookoła siebie. Francuski styl życia ma coś w sobie :)

Lekcje Madame Chic

 

„Kocham Paryż” – Lafleche Isabelle (powieść)

Tę książkę mogę podsumować bardzo krótko – dobrze, że to e-book. O ile pierwsza część pt.”Kocham Nowy Jork” zrobiła na mnie pozytywne wrażenie (więcej w tym poście), to „Kocham Paryż” czytałam wyraźnie zirytowana. Sytuacji nie uratowały wtrącane co kilka akapitów francuskie słowa, czy opisy paryskich ulic i sklepów. Ledwie udało mi się dobrnąć do końca… To naprawdę dziwne, bo  zwykle podobają mi się książki, które czytam (nawet „50 twarzy Greya”, którą spostrzegawcze osoby mogą wypatrzeć w mojej Kindle-biblioteczce na iPadzie!). Akcja teoretycznie powinna być wciągająca, bo pojawił się wątek kryminalistyczny i tak dalej, ale chyba już obejrzałam w życiu zbyt wiele amerykańskich seriali, by łykać takie płytkie historie, jak młody pelikan.

Okej, wystarczy. W końcu to pozytywny blog :))

Książki o Paryżu

„Dlaczego Francuzki są takie sexy” – Helena Frith Powell

Tytuł w oryginale brzmi jakoś lepiej, bo„All you need to be impossibly french”, ale tak czy siak, moim zdaniem, nie pasuje, bo kojarzy się tylko z jakimś idiotycznym  poradnikiem, dzięki któremu każda z nas będzie mogła zostać Francuzką. A jednak bardzo dobrze czytało tę książkę, która moim zdaniem jest trochę takim „studium przypadku” i dostarczyła mi wielu bardzo interesujących informacji o francuskiej kulturze. W niej nie ma recepty w stylu „zrób tak i tak, kup to i tamto i będziesz sexy jak Paryżanka”. To bardziej „Paryżanki lubią robić tak, a kupują tu i tam”.

Zaskoczyło mnie w tej książce realistyczne podejście do tematu. Autorka (może dlatego, że jest angielką) nie opisywała Francuzek w samych superlatywach. Zdziwił mnie trochę rozdział mówiący o tym, że między Francuzkami nie ma kobiecej przyjaźni i każda tylko czeka na to, by przespać się z mężem swojej najlepszej „przyjaciółki”. Chyba poczułam się tym trochę zawiedziona, bo lektura „Lekcji Madame Chic” stworzyła w mojej głowie obraz iście idealistyczny. Wcześniej nie wiedziałam też, że Francuzki mają aż tak szaloną obsesję na punkcie swojego wyglądu i wolą nacierać się nieprzyzwoicie drogimi kremami antycellulitowymi, niż ten swój cellulit zabrać do fitness klubu. (Według „Lekcji Madame Chic” Francuski swojego cellulitu pozbywają się kupując świeże warzywa i ryby na drugim końcu miasta, gdzie wybrały się na piechotę, a także sprzątając w domu przy akompaniamencie muzyki klasycznej. Taaak, zdecydowanie wolę tę drugą wersję :))

Bardzo podobał mi się rozdział dotyczący dbałości francuskich kobiet o swój rozwój intelektualny i bycie interesującym partnerem do rozmowy. Oczywiście w seksownej bieliźnie. Tak, utwierdziłam się w przekonaniu, że wymienienie wszystkich swoich piżam oraz bielizny będzie absolutnie koniecznie :D

Paryż

Nie macie jeszcze dosyć zdjęć? To odsyłam Was do mojego poprzedniego wpisu o paryżu:

„Paryskie wspomnienia: Centrum Pompidou i paryski street art”.

 

Książki z Paryżem w tle, które być może jeszcze przeczytam

Spisałam sobie listę książek, które polecałyście mi kiedyś w komentarzach. Jeśli coś Wam jeszcze przyszło to głowy, do dajcie znać, wydłużę ją o kolejne pozycje :)

– „Paryż mój słodki”, Amy Thomas
– „Ukryci w Paryżu”, Corine Gantz
– „Słodkie życie w Paryżu”, David Lebovitz
– „Paryż na widelcu”, Stephen Clarke
– „Francuzki nie tyją”, Mireille Guiliano

Czytałyście może którąś z opisanych przeze mnie książek? Ciekawa jestem Waszej opinii :) Ciekawa jestem, czy dałyście się zaczarować „Lekcjom Madame Chic” jak ja, czy pozostałyście sceptyczne w stosunku do „mody na Paryż”?