O ile poprzednie tygodnie przeleciały mi na ciągłym przemieszczaniu się, to ten ubiegły był wyjątkowo stacjonarny, pod hasłem praca-praca-praca-i jeszcze trochę pracy. Ale nie mogę narzekać, bo było to na moje własne życzenie :)

 

Kilka słów o zdjęciach z ostatniego tygodnia.

1. Ostatni tydzień minął nam w domu na wykańczaniu kuchni, czego efekt mogliście oglądać w tym poście. Jest nam z moją Mamą bardzo, bardzo miło, że kuchnia tak bardzo przypadła Wam do gustu. Dziękujemy za wszystkie miłe słowa!

2, 6. No i tak teraz sobie mogę ucztować. Posiłki stały się w magiczny sposób jeszcze przyjemniejsze ;)

3. Sierpniowy glossy box – wobec zawartości którego mam trochę mieszane uczucia. Aussie jest na szczęście super i usiłuję nauczyć się używać tego dziwacznego tuszu do rzęs z Avonu. Jeśli któraś z Was opanowała tą sztukę, to proszę o wskazówki co robić, by nie kończyć za każdym razem z posklejanymi firankami, wyglądającymi jak odnóża jakiegoś pająka.

4. „Winowacja” w kwestii mojego ogromu pracy w tym tygodniu, czyli letnia promocja w Lilabox. Ilość zamówień w ostatnich dniach przeszła moje najśmielsze oczekiwania i zmuszona byłam produkować nową biżuterię właściwie… non stop. Teraz w sklepie zostały już ostatnie egzemplarze, ja będę mogła odetchnąć i zacząć pracę nad nową odsłoną mojego mini biznesu.

5. Postanowiłam nie odpuszczać z wyzwaniem 30 autoportretów, ale nie robię ich codziennie, tylko co kilka dni. Oto kolejna z moich wersji.

7. To jest po prostu ZDJĘCIE TYGODNIA. Od trzech lat polowałam na Rysia z aparatem, próbując uchwycić go w czasie ziewania. Udało mi się po raz pierwszy!!!

8, 9. Zdjęcia z przemiłego spotkania z Sylwią :) Pochłonęłyśmy jak widzicie nieprzyzwoitą ilość kalorii. Buzie jak zwykle się nam nie zamykały ;)

Miałam też okazję spotkać się z Paulą z bloga One Little Smile, którą serdecznie pozdrawiam, ale zdjęć nie będzie, bo Paula występuje na swoim blogu praktycznie incognito, dlatego czuję się wyróżniona, że nagięła dla mnie swoje zasady :))

 

A dzisiaj piszę do Was z kompletnie innego miejsca. Bardzo przyjemnego :)

W poniedziałkową noc wpakowałam się do autobusu i oto jestem nad moim wymarzonym, polskim morzem (w Gdańsku)! Od kilkunastu lat marzyło mi się, by w końcu się tu wybrać i muszę przyznać, że czuję się, jakbym była tu pierwszy raz, bo ledwie pamiętam tę „zieloną szkołę” na początku szkoły podstawowej. Jest pięęęęknie :) O moim pobycie i zwiedzaniu napiszę więcej w ciągu kilku dni. Teraz nadrabiam blogowo-mejlowo-filmowe zaległości, a potem uciekam na miasto.

Po raz kolejny nie podzielę się z Wami nowymi linkami, bo czas w sieci zmuszona byłam ograniczyć do minimum.

miejsce do pracy :)

Aha! Na moim kanale na Youtube w tym tygodniu pojawiły się „Vlogowe Pogaduchy”.

# Udanego tygodnia życzę Wam wszystkim i widzimy się niedługo :)