Chcę Wam dzisiaj kogoś przedstawić. Kogoś bardzo ważnego w moim życiu, moje najukochańsze rude futerko, bez którego istnienia mojego domu nikt z rodziny nie może już sobie wyobrazić. Dom bez kota to nie dom :)

Wszystko zaczęło się od tego filmiku, który nakręcił telefonem mój brat (macie go poniżej). Kocica, która pomieszkiwała sobie u niego w biurze w pracy (znaleźli jej miejsce do spania na jesienno-zimowe miesiące) pewnego dnia pojawiła się z małą, rudą kuleczką i wszyscy oszaleli na jej (jego!) punkcie :) Od chwili, gdy zobaczyłam ten filmik, wiedziałam, że będzie mój. Pojechaliśmy tego samego wieczora do biura, abym mogła go porządnie wytarmosić ;) Potem pozostało tylko przekonać rodziców, że posiadanie tego rudzielca jest absolutnie konieczne. Z mamą poszło stosunkowo łatwo (choć przez całe życie tłumaczyła mi, haha, że nie chcemy mieć zwierząt w domu), a tata zakochał się w nim dopiero po pewnym czasie. Jednakże od pierwszego spotkania z Rysiem, do czasu wspólnego zamieszkania musiało minąć kilka tygodni, bo kociak był zbyt mały, abyśmy mogli go zabrać jego mamie. Dwa lata temu, na początku listopada 2010 Rysio dołączył do naszej rodziny :)

Poniżej możecie zobaczyć pierwsze zdjęcia Rysia w nowym domu…

– Jestem od tego, aby pilnować Was, gdy śpicie!

– Bardzo chętnie pozuję do zdjęć…

– No, ale dosyć tych wspomnień! Jestem już dorosłym kotem i żyje mi się całkiem dobrze :)

– No masz, masz buzi mała, ciesz się.

– Ja, Król Ryszard.

– Dlaczego znowu zakłócasz mi drzemkę?

To nie jest łatwa miłość, ale kochamy się najmocniej na świecie :)

Z pewnością nie będzie to mój ostatni post o kotach, mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu. Do zobaczenia następnym razem!