To był jeden z moich najsmutniejszych wieczorów w 2019 roku. Siedziałam na kanapie w salonie ukryta pod kocem, z miską solonego słonecznika i butelką coli zero. Usiłowałam wytłumaczyć mojemu mężowi jak bardzo, bardzo, bardzo źle się ze sobą czuję.

Miałam wrażenie, że On nie do końca rozumie, jak ja ogromnie cierpię… dlatego postanowiłam „wyjaśnić” mu to samopoczucie opierając się na zasadzie działania gier deckbuildingowych (gry wszelkiej maści są Jego wielką pasją). Każdy gracz wybiera lub losuje w nich swoją postać, a następnie otrzymuje dodatkową talię kart ze specjalnymi zdolnościami i przedmiotami. Czasem losuje się też dodatkowo karty o działaniu niekorzystnym – jakieś klątwy, słabości i inne.

Tłumaczyłam mu więc: Kochanie, ja po prostu czuję, jakbym dostała takie strasznie, strasznie słabe karty. One są wręcz fatalne, z nimi nie da się grać. Moja postać jest nijaka, mdła i bez charakteru. Ja przecież nie mam szans na wygraną z tymi kartami. Czy Tobie chce się grać, gdy wiesz, że jesteś skazany na porażkę?

No bo przykładowo: Karta nadwydajności mentalnej. Karta wysokiej wrażliwości. Karta lęku. To jest po prostu NIE DO WYTRZYMANIA. Brakuje mi też żetonów zasobów – i niby mam parę punktów “expa” (tak gracze mówią na experience, który postacie zdobywają w przebiegu gry), no ale… przecież inni mają więcej!!! Inni mają też kartę przebojowości, pewności siebie, albo kartę specyficznego poczucia humoru. I na pewno mają +15 punktów do odwagi, której mi totalnie brak!

Z takimi kartami to ja… to ja wcale nie mam ochoty grać.

On słuchał, tłumaczył mi, że przyjemność można czerpać już z samego grania, a nie tylko z wygranej, a co najważniejsze: że karty z pierwszej tury gry można przecież z czasem wymienić na lepsze, z drugiej i z trzeciej tury, no – ale żeby do nich dotrzeć, to trzeba grać.

Przypominał mi też, że ja w swojej talii mam całkiem przekozackie karty…

Wtedy jeszcze nie miały one dla mnie znaczenia, jednak ta rozmowa – choć nie rozwiązała moich problemów z dnia na dzień – zasiała ziarno, które w końcu wykiełkowało. Dotarło do mnie, na jakimś nowym poziomie świadomości, że jeśli nie zagram kartami, które mam do dyspozycji tu i teraz, w pierwszej turze, to nie będę miała szans zagrać w turach kolejnych, a tam są, jak zauważyłam… naprawdę świetne rzeczy. A co ważne: z tego co widzę, to inni ludzie mają wielką frajdę z gry!!!

Każdego kolejnego dnia „grałam” więc więcej i więcej. Pokonywałam opór, walczyłam z niechęcią. Na początku było to bardzo mało, ale więcej, niż wcześniej. Lepiej poznałam moje karty i nauczyłam się korzystać z nich w taki sposób, by nie przeszkadzały mi tak bardzo, jak dotychczas. Z czasem zaczęłam dostrzegać, że umożliwiają mi wykonywanie akcji, do których nie mają dostępu postacie innych graczy. Bo oni grają krasnoludami i olbrzymami, a nie leśnym elfem, jak ja. Czy mi się to podoba, czy nie – krasnoludy i olbrzymy mają swoje własne talie.

Gdy bardziej zaangażowałam się w „grę” – okazało się, że w dalszych etapach te moje własne, wcześniej nielubiane karty, mogą mi nie tylko sprzyjać, ale również wygrywać np. starcia z innymi graczami i poważne pojedynki.

No i teraz, wiele miesięcy później… wciąż posiadam niektóre karty z pierwszego rozdania. Inne wymieniłam na nowe, lepsze, albo całkiem się ich pozbyłam. Zdobyłam zupełnie nowe punkty wytrzymałości, odwagi, odporności, siły… i wiele, wiele innych. Gram sobie dalej. Jest coraz bardziej ekscytująco, wciągająco i satysfakcjonująco.

To wszystko nie byłoby możliwe, gdybym w którymś momencie nie zdecydowała się przyjrzeć dokładnie swojej postaci, zapoznać dokładnie ze swoimi kartami i zaakceptować je. Jeśli towarzyszy Ci dzisiaj poczucie podobne do mojego z przeszłości – albo po prostu chcesz grać lepiej i bardziej wykorzystywać każdą turę – poznaj swoją postać i przyjrzyj się dokładnie swoim kartom!

A jak to zrobić? Dalej znajdziesz kilka rozwiązań, które dobrze zadziałały u mnie – może u Ciebie będzie podobnie?

UWAGA: Jeśli jesteś teraz w naprawdę kiepskim miejscu – być może potrzebujesz pomocy kogoś z zewnątrz! Nie musisz radzić sobie ze wszystkim samodzielnie. Rozważ kontakt z psychologiem, czy psychiatrą. Sama w przeszłości korzystałam z takiej pomocy i nie byłabym dzisiaj w miejscu, w którym jestem, gdyby nie cały proces, przez który przeszłam. Gdy choruje ciało – idziemy do specjalisty od określonej części ciała. Gdy choruje nasza psychika – idziemy do specjalisty od ludzkiej psychiki! Jeśli czujesz, że to może być o Tobie – odsyłam Cię do wpisu Moniki Dr Lifestyle >>> „Ta franca depresja„. To niezwykle treściwa i dokładna analiza samej istoty depresji, czym jest, czym nie jest, a także całego procesu wychodzenia z niej. Poważnie mówię – przeczytaj, jeśli czujesz, że to może być o Tobie :*

Krok 1: POZNAJ (I ZAAKCEPTUJ) SWOJĄ POSTAĆ

Na początek przyjrzyj się sobie. Spróbuj zrobić krok w tył, na chwilę odsunąć na bok wszystko, co wydaje Ci się na własny temat, co wydaje Ci się, że inni myślą o Tobie… i zacznij od początku. Aby poznać siebie – musisz w siebie zajrzeć i zadać sobie mnóstwo, mnóstwo różnych pytań…

Kim jesteś? Co o sobie myślisz*? Co myślisz o sytuacji, w której aktualnie jesteś? Co myślisz o swoim charakterze? Co myślisz o swoim ciele? Co myślisz o swojej przeszłości?

*UWAGA: pamiętaj proszę, że nie jesteś swoimi myślami! Twoje myśli wynikają z tego, w co aktualnie wierzysz – a to z kolei zostało „zaprogramowane” w Twoim umyśle przez wszystko, co spotkało Cię do tej pory, a w szczególności od urodzenia do ukończenia kilkunastu lat. 

Ty sama możesz wybierać świadomie w co wierzysz. To, w co wierzysz – możesz zmienić. Zmiana przekonań na własny temat możliwa jest dzięki uświadomieniu ich sobie (dlatego proponuję, byś ustaliła co myślisz TERAZ) oraz pracy nad sobą. Jeśli to wszystko brzmi dla Ciebie zbyt abstrakcyjnie – po raz kolejny sugeruję, że może Ci się przydać pomoc z zewnątrz, psychoterapia jest naprawdę fantastycznym narzędziem :)

Czego naprawdę pragniesz? Zastanów się… co Cię „zapala”? Co Cię najbardziej ekscytuje? Kiedy najlepiej się bawisz i tracisz poczucie czasu? W czym się zatracasz? Jakie swoje cechy najbardziej boisz się pokazać na zewnątrz? Co bardzo chciałabyś zrobić, ale się boisz? Jaka jesteś przy ludziach, przy których czujesz się swobodnie?

Przyjrzyj się uważnie swoim pragnieniom, zastanów się jakie wartości są dla Ciebie najważniejsze. Jakimi zasadami chcesz się kierować.

Zatrzymaj się przez chwilę przy każdym z powyższych pytań. Zaobserwuj co czujesz. Jednocześnie nie oczekuj wielkiej eureki, w dalszym ciągu możesz nie poczuć jakiegoś wielkiego objawienia. Daj temu czas, miej gdzieś z tyłu głowy, a za jakiś czas rozumienie pewnych aspektów na głębszym poziomie po prostu do Ciebie przyjdzie.

Przy następnej kłótni z facetem/rozmowie telefonicznej z babcią/w jakichś stresujących okolicznościach zobaczysz którąś z Twoich cech w akcji. Zrobisz to tak samo jak zawsze, ale w sposób świadomy. To będzie ważny krok w kierunku zmiany tego, co Ci się w Tobie nie podoba oraz rozwoju tego, co uwielbiasz.

Ustalenie sobie ze sobą tych wszystkich kwestii to ogromnie ważny krok prowadzący do AKCEPTACJI. To, na co chciałabym w tym miejscu zwrócić Twoją uwagę, to zrozumienie, że akceptacja nie jest POCHWAŁĄ I ZACHWYTEM NAD CZYMŚ. Akceptacja jest po prostu UZNANIEM FAKTU, uznaniem, że coś istnieje.

„Zaakceptowanie samego siebie nie oznacza, że wszystko, co we mnie jest uważam za dobre. Samoakceptacja oznacza, że wszystkiemu, co we mnie jest, mówię „tak”. Jest przeciwieństwem nienawiści do siebie i samooszukiwania. Samoakceptacja oznacza, że wszystkie uczucia, i pozytywne, i negatywne, które należą do mnie, akceptuję. Że mogą być odczuwane.

Samoakceptacja polega też na znajomości swoich mocnych stron i swoich ograniczeń. Dopiero, gdy je rozpoznam, mogę je zaakceptować i jeśli zechcę, dalej nad nimi pracować.

Samoakceptacja wreszcie nie oznacza stagnacji.”

Stefanie Stahl (fragment pochodzi z książki „ Odkryj swoje wewnętrzne dziecko”)

Zadaj sobie trochę trudu, poznaj i zaakceptuj swoją postać. Jeśli twierdzisz, że nie jesteś w stanie tego zrobić, bo w aktualnym stanie i sytuacji nie odpowiada Ci zbyt wiele rzeczy lub dosłownie wszystko… ZAAKCEPTUJ TO, ŻE NIE AKCEPTUJESZ i rozpocznij pracę nad poprawą tej sytuacji.

Krok 2: POZNAJ SWOJE KARTY (i zrób test osobowości!)

Po pierwsze: przeanalizuj swoje mocne i słabe strony

Rozpisz je sobie w dwóch kolumnach na kartce i obiektywnie się im przyjrzyj. Jeśli masz problem z przygotowaniem takiej listy – poproś najbliższe osoby o pomoc, może podsuną Ci jakieś ciekawe informacje. Jednocześnie nie zapominaj, że to jest ICH zdanie – mogą widzieć w Tobie coś wspaniałego, czego samodzielnie jeszcze nie potrafisz dostrzec lub powiedzieć coś gorzkiego, co totalnie Ci się nie spodoba. To mogą być ogromnie ważne kwestie – ALE wcale nie muszą być prawdą, nie przyjmuj ich bezrefleksyjnie. Zweryfikuj je.

Przyjrzyj się uważnie własnym cechom, które Ci się nie podobają. Wiem, że Cię irytują, wkurzają i masz wrażenie, że z ich powodu jesteś taka nieszczęśliwa. Może twierdzisz, że to one wszystko Ci tak strasznie utrudniają. Nie o to chodzi, żeby nagle je polubić, ale po prostu uznać ich obecność. Zacząć pracę nad ich zaakceptowaniem, bo… one są strasznie ważne! I choć możesz tego nie dostrzegać – to właśnie dzięki ich obecności posiadasz też inne, bardzo pozytywne. Twoje wady i zalety wynikają dokładnie z tych samych cech.

Kolejnym krokiem, który warto wziąć pod uwagę są testy osobowości. Jest ich wiele – zarówno takie darmowe, jak i płatne. Najbardziej znanym jest chyba Strengthfinder (polecam gorąco – jego podstawowa wersja to koszt 20$). Możesz rzucić okiem również na Enneagram, czy Test Wielkiej Piątki.

Proponuję jednak zacząć od czegoś szybkiego, prostego i darmowego – testu 16 Personalites.

Potraktuj to jak robienie researchu na własny temat – nie wszystkie informacje, na które trafisz, będą tak samo istotne.

A kiedy już ustalisz, jakie karty dostałaś w grze – uwaga, uwaga….

Skup się przede wszystkim na ZALETACH, na swoich MOCNYCH STRONACH

Aby czuć się dobrze ze sobą, z tym co robisz i osiągać dobre efekty – trzeba skupić się na pozytywach. Jeśli marzysz o pozytywnym rezultacie, to innej opcji nie ma. Tak to działa w rzeczywistości, w której żyjemy – to, na czym skupiasz swoją uwagę – to dokładnie to, czego dostaniesz więcej.

Skup się przede wszystkim na rozwijaniu swoich mocnych stron. Skupianie się wyłącznie na pozbywaniu się tych złych, jest jak próba nie myślenia o czymś uporczywym. Udało Ci się to kiedyś? Z mojego doświadczenia wynika, że im bardziej staram się nie myśleć o jakimś temacie, tym bardziej on za mną “chodzi”. Z kolei doskonale działa zwyczajne zajęcie myśli czymś innym.

Zamiast skupiać się na PROBLEMIE – skup całą uwagę na jego ROZWIĄZANIU!

Zamiast myśleć: „Ciągle się spóźniam, tak już mam” zastanów się „Co mogę zrobić, aby następnym razem być na czas?”.

Zamiast „Jestem roztrzepana i nie ogarniam” zastanów się „Jak mogę lepiej zapanować nad bieżącą sytuacją, jak mogę ulepszyć moją codzienną organizację, jaki pierwszy, mały kroczek może mi pomóc?”.

Itp. itd.

Alina Szklarska

Krok 3: GRAJ. I graj i graj i graj i graj…

Wracając raz jeszcze do analogii do gier… Przypominaj sobie jak najczęściej, że:

  • Postać każdej osoby jest inna – jednak to nie jest tak, że jedna jest genialna, a inna tragiczna. Postacie są po prostu na różnym poziomie rozwinięte i doświadczone.
  • To Ty wybierasz z kim grasz w grę.
  • Ciągłe powstrzymywanie się od ruchów w swojej turze raczej nie doprowadzi Cię do wygranej.
  • Im dłużej grasz i bardziej się w to angażujesz – tym więcej doświadczenia zdobywasz.
  • Im więcej masz doświadczenia – tym łatwiej przychodzi to, co robiłaś w grze do tej pory, działanie pewnych kart znasz na pamięć i wiesz jak się z nimi obchodzić.
  • Kolejne tury gry to zupełnie nowe, niedostępne wcześniej możliwości.
  • W grach tego typu występuje pewna doza losowości, jednak to od Ciebie, Twojego doświadczenia oraz strategii zależy, na ile ta losowość pokrzyżuje Ci szyki.

Wniosek jest prosty: gdziekolwiek jesteś, cokolwiek i z jakimkolwiek efektem robisz – jeśli chcesz lepiej grać, to musisz grać i musisz lepiej poznać swoje karty. A wtedy ani losowość, ani inni gracze Ci nie straszni. Nagle okaże się, że to nie gra z ogromną ilością negatywnej interakcji, ale gra opierająca się na kooperacji.

Tyle z mojej strony.

Powodzenia!

Alina