W kolejnej części „Design your happy life” chcę poruszyć temat radzenia sobie z trudnymi emocjami – często takimi, których nawet samemu się nie rozumie. Nie da się zawsze kipieć energią, emanować radością i śmiać na głos. Nie docenialibyśmy tych momentów, gdyby było inaczej. W dzisiejszym wpisie podzielę się z Wami moimi sprawdzonymi sposobami na te gorsze momenty, a także chwile zwątpienia, czy zniechęcenia.

Design your happy life – poprzednie wpisy

Zachęcam do przeczytania poprzednich wpisów z serii Design your happy life, jeśli z tym tematem spotykasz się dzisiaj na moim blogu po raz pierwszy .

Moje poranne rytuały – mój własny przepis na idealny początek dnia
Jak być bardziej szczęśliwym na co dzień?

Design your happy life - Designyourlife.pl

Relaks, wyciszenie, a może medytacja?

Nazwanie tego co robię medytacją jest z pewnością wyolbrzymieniem. Choć ten temat pociągał mnie od dawna, to jednak zawsze wydawał mi się zbyt dziwny, zbyt abstrakcyjny, by bliżej się nim zainteresować. O co u licha chodzi z tym całym siedzeniem w bezruchu i kompletnym nicnierobieniem? Jakim cudem „to” miałoby coś zmienić? Czy „to” w ogóle może nam w czymś pomóc?

Jestem bardzo wrażliwą osobą i bardzo łatwo ulegam emocjom. Jeśli się cieszę, to całą sobą – śmieję się w głos, klaszczę, podskakuję, tańczę z radości, śpiewam. Czasem robię to wszystko jednocześnie. Jeśli się z czegoś cieszę – nie ma szans, by moje najbliższe otoczenie o tym nie wiedziało.

Nie inaczej niestety jest również w drugą stronę. Jeśli jestem smutna, to siedzę i sobie chlipię, zasmarkując pół rolki papieru toaletowego i pudełko chusteczek. Jeśli jestem zła, to zbyt łatwo przychodzi mi podnoszenie głosu. I tupię wtedy nawet nogami, serio. Jeśli się czymś stresuję – nie mogę spać w nocy, jest mi niedobrze, boli mnie żołądek, nie mogę się nad niczym skupić, jestem rozdrażniona.

Staram się jednak nad sobą pracować każdego dnia. To cholernie trudne, bo nieustannie się czymś przejmuję i stresuję. W chwilach, gdy jestem tak podekscytowana, że aż nie mogę usiedzieć na miejscu i w chwilach, gdy chodzę zła jak osa i generalnie to „bez kija nie podchodź”, ogromnie pomaga mi zrobienie sobie kilkunastu minut przerwy.

Wciskam wtedy ten umowny przycisk „pauza”, który zatrzymuje na chwilę szalony dzień, zakładam na uszy słuchawki, odpalam na telefonie jedną z ulubionych aplikacji do relaksu i… podążam za wskazówkami kojącego głosu mówiącego wprost do moich uszu, co mam teraz zrobić z moimi chaotycznymi myślami lub wsłuchuję się w spokojne dźwięki natury. Takie dziesięć minut pozwala mi się wyciszyć, opanować emocje i odzyskać pozytywne nastawienie. Gorąco Wam to polecam! W następnym wpisie opowiem Wam o moich ulubionych aplikacjach na telefon – również o tych, których używam do tych minisesji medytacji w ciągu dnia. Ich nazwy i ikonki możecie dojrzeć na poniższym zdjęciu. Headspace i Calm to moi obecni ulubieńcy.

Nie wiem, czy dzięki regularnym ćwiczeniom za jakiś czas „odkryję prawdziwą siebie”, ale jestem dobrej myśli… :)

Design your happy life - Designyourlife.pl

Pisanie pamiętnika

Od zawsze lubiłam pisać, dlatego tak wielką przyjemność sprawia mi prowadzenie tego bloga. Zaczęłam już w podstawówce – w takim pięknym pamiętniku zamykanym na kluczyk. Później było mnóstwo zwykłych zeszytów, pisałam regularnie przez cały czas szkolny. Wszystkie te zeszyty mam schowane w szafce i kiedyś z pewnością do nich wrócę. Przelewanie myśli na papier zawsze pomagało mi w ich uporządkowaniu.

Obecnie nie przepadam już za pisaniem na papierze, bo mam wrażenie, że moje myśli biegną szybciej, niż jestem w stanie je zapisać. Pisanie na klawiaturze sprawdza się tu o wiele lepiej. Pozbywam się również obawy, że ktoś te moje zapiski przeczyta.

Pisząc w papierowych pamiętnikach zawsze mimo wszystko nakładałam na siebie pewną cenzurę i pewnych tematów nie podejmowałam. Zawsze brałam pod uwagę, że ktoś mógłby po prostu wziąć ten zeszyt i go otworzyć. Chyba pękłoby mi serce! Nigdy nie chcę się dowiedzieć, jak było naprawdę…

Teraz dla samej siebie piszę tylko w konkretnych, zabezpieczonych hasłami miejscach. Tylko wtedy piszę o tym, co mnie martwi i boli, tak naprawdę szczerze.

Design your happy life - Designyourlife.pl

Zawsze, gdy towarzyszą mi uczucia, które w jakiś wyjątkowy sposób mi ciążą lub po prostu ich nie rozumiem – piszę. Jeśli jest mi smutno, albo jestem straszliwie zła i sama nie mam pojęcia dlaczego – zaczynam pisać. Zaczynam przelewać przepływające myśli jednocześnie starając się dociec, co tak naprawdę czuję i dlaczego? Takie „sesje” pisania wielokrotnie pozwoliły mi na poukładanie sobie wszystkiego w głowie jak należy. Często kończyły się sporządzeniem konkretnej listy tematów, które później byłam w stanie wykorzystać w rozmowie z inną osobą pytającą o co mi chodzi.

Wszystko sprowadza się do tego, że piszę głównie wtedy, gdy jest źle. Gdy coś jest nie tak, gdy coś się nie układa, gdy nie wiem jak postąpić. Pisanie pomaga mi oczyścić głowę i pozbyć się uczucia chaosu. Kiedyś myślałam sobie, że o pewnych sprawach lepiej nie mówić na głos i udawać, że ich nie ma. To tak, jakby napisanie czy rozmawianie o nich miało sprawić, że staną się bardziej prawdziwe… A przecież tak nie jest. Nienapisanie o czymś nie sprawi przecież, że dana kwestia nie będzie istnieć.

Design your happy life - Designyourlife.pl

Niektóre zapiski zostawiam – ale też równie często część z nich kasuję, jeśli uznaję, że są jednak zbyt intymne. Nie czuję potrzeby wracania do nich! Staram się zrównoważyć tę wylewaną z siebie negatywność poprzez skupianie się na pozytywach. To do takich zapisanych słów najbardziej lubię wracać i na nich się koncentrować.

Jeśli nie czujesz się szczęśliwy, jeśli czujesz coś, czego nie rozumiesz – napisz o tym. Spróbuj. Nie każdy czuje się swobodnie w pisaniu – ale może akurat u Ciebie sprawdzi się to tak samo dobrze, jak u mnie? Pisanie stanowi dla mnie pewien rodzaj terapii, którą przeprowadzam z samą sobą. Pozwala mi samą siebie lepiej zrozumieć. Nie zawsze bardziej siebie samą polubić, czy pokochać – ale zawsze być bardziej świadomą tego, jaka chciałabym być.

To moje dwa sprawdzone sposoby na gorsze momenty. Pozwalają mi zachować jako-taką równowagę i nie zwariować. Nie wiem, czy sprawdzą się również u Ciebie – może tak, nie zaszkodzi chyba spróbować?


A na koniec pytanie i prośba: czy miałeś kiedyś do czynienia z medytacją? Może doradzisz coś mnie, kompletnemu świeżakowi? Znasz książki na ten temat, które warto jest przeczytać? No i – może podzielisz się własnymi doświadczeniami i własnymi sposobami na zachowanie równowagi w gorszych chwilach?