Design your life – jak sama nazwa wskazuje – jest o kreowaniu swojego życia, swojego otoczenia i swojej przestrzeni. Wyznaję zasadę mówiącą, że jedyną osobą mającą odpowiedzialność za moje życie jestem ja sama. Lubię czuć, że cała „moc” jest w moich rękach i – chociaż nie mam wpływu na niektóre zdarzenia i różne losowe przypadki – to ode mnie zależy, jak sobie z nimi poradzę.
Bo przecież to ja sama jestem odpowiedzialna za własne działania i reakcje dotyczące codziennych zdarzeń, i jestem przekonana, że to mój własny punkt widzenia determinuje obraz rzeczywistości wokół mnie. A za odpowiedzialnością za swoje życie idzie odpowiedzialność za swoje szczęście. I chociaż nie zawsze, i nie wszystko udaje mi się widzieć w pozytywnych kolorach, to właśnie takimi postami jak ten lubię przypominać sobie samej, że jednak to wszystko naprawdę zależy ode mnie.
Design your happy life, czyli mój sposób na idealny poranek
Jednym z moich niezawodnych sposobów na zwiększenie poczucia zadowolenia, czy poziomu „szczęśliwości” jest spędzenie poranka tak, jak lubię najbardziej – bo miło spędzony poranek zwiększa prawdopodobieństwo przeżycia podobnie całego dnia. Pisałam Wam o tym już nie raz i pokazywałam na zdjęciach jak spędzam dni w sposób, jaki lubię najbardziej. W dzisiejszym wpisie chcę skupić się na mniejszym wycinku, czyli na porannych rytuałach. Jest kilka takich drobiazgów, które o poranku sprawiają mi wyjątkową przyjemność i staram się zawsze znaleźć na nie chociaż kilka minut.
Po pierwsze: owsianka na śniadanie
Wiem, że to straszny banał, szczególnie przy tym nieustannym trąbieniu wszem i wobec o znaczeniu śniadania jako najważniejszego posiłku w ciągu dnia itd, itp. Ale to prawda! Nie wiem jak to możliwe, że moja owsianka zjadana od wielu lat na śniadanie jeszcze mi się nie znudziła. Kanapki to jednak nie to samo. Nawet najlepsza jajecznica nie może się równać z owsianką. Zasiadając z obfitą miską pełną płatków – na roślinnym mleku, ze świeżymi owocami, orzechami i odrobiną miodu z pasieki mojego dziadka (który jest pszczelarzem, więc miód mamy w domu zawsze naaajlepszy) dla dodania dodatkowej słodyczy – czuję się jak królowa i wiem, że robię coś dobrego dla siebie i swojego organizmu. W ciągu dnia być może i zapcham się ciastkami, czy jakimś fast foodem, ale staram się, by śniadanie stanowiło wartościowy i zdrowy początek.
Po drugie: oglądanie filmów na YouTube w czasie malowania się
To jeden z moich ulubionych rytuałów. Już wiele razy zdradzałam Wam, że jestem mocno uzależniona od YouTube. I chociaż sama obecnie nie nagrywam, bo… jakoś tak nie potrafię się zmusić do gadania do obiektywu przez kwadrans o kosmetykach i innych pierdołach (chciałabym, by mój kanał był trochę bardziej, hmmm, zgodny z moją pracą i pasją, pracuję nad tym), to – o ironio! – właśnie takie luźne filmiki lubię oglądać o poranku najbardziej. Najskuteczniej mnie relaksują. W zdecydowanej większości wypadków wybieram angielskich twórców – wmawiam sobie wtedy, że słuchanie przez 5 minut o szamponie (którego i tak sobie nie kupię, bo marka dostępna jest tylko w USA) jakoś mnie jednak językowo rozwija i pozwala się z obcym językiem osłuchać. No bo po prostu nie ma to jak poranek z Evelina Barry, Miss Glamorazzi, Fleur de Force, Lily Pebbles, Pinks of foxy, Michelle Phan, Amarixe czy Essie Button. Gdy mam ochotę na coś bardziej „rozwojowego” włączam sobie Alexa Ikonna, albo Marie Forleo.
A, przy okazji – Marie Forleo idealnie sprawdza się u mnie na siłowni podczas zabójczo nudnych ćwiczeń na orbitreku. Tylko z Marie jestem w stanie wytrzymać na nim dłużej niż 5 minut – czasem daję radę nawet przez cały 30-minutowy wywiad z jakimś autorem :)
Po trzecie: czas w domu
Dużo jest w tym moim idealnym poranku komputera, ale nic na to nie poradzę, w końcu robię internety, a to wiąże się z dużą ilością czasu spędzonego online. Mam to szczęście, że moja praca jest tam, gdzie mam ze sobą laptopa. Jestem jednak domatorką i najzwyczajniej w świecie szukam okazji do tego, by jak najczęściej było to w domu. Może czasem brakuje mi wyjścia gdzieś do biura, do ludzi, ale najczęściej mocno doceniam, jak wielką jestem szczęściarą mogąc pracować w domu. No i sami przyznajcie – miło też jest mieć obok siebie taką kulkę rudego futra. Wiem, że część z Was ciekawi czym teraz tak naprawdę się zajmuję :) Mam swoją firmę, a oprócz pisania – nie tylko na własne potrzeby – i blogowania pracuję nad kilkoma projektami, o których będę mogła więcej Wam powiedzieć dopiero za jakiś czas. Jeden z nich jest mocno powiązany z architekturą wnętrz, ale nic więcej jeszcze nie zdradzę :) Mam mnóstwo planów, których realizacja zajmie mi sporo czasu, wolę jednak, by póki co zostały owiane tajemnicą.
No to znacie już moje trzy elementy odpowiedzialne za udany poranek – to takie proste! Teraz Wasza kolej na #designyourhappylife i… podzielcie się koniecznie swoimi porannymi rytuałami :)