Prowadzę intensywny tryb życia  i moje dni przepełnione są mnóstwem zajęć – na oglądanie filmów pozostają mi więc tylko weekendowe wieczory.
Tylko jak na złość jestem wtedy tak niesamowicie zmęczona, że zwykle nie jestem w stanie dotrwać do końca… To pierwszy film od dobrych kilku miesięcy, na którym nie zasnęłam, a to bardzo wysoko stawia go w mojej osobistej skali ocen ; )

Nie będę streszczać Wam fabuły filmu, bo możecie sobie takową przeczytać np. na filmwebie.
Powiem tylko tyle, że to historia (oparta na faktach) opowiadająca o losach mężczyzny w średnim wieku, który zostając całkowicie bez środków finansowych koniecznych do godnego życia, dodatkowo zostawiony przez swoją nieszczęśliwą żonę, postanawia podążyć za swoimi marzeniami i zostać maklerem giełdowym. Opiekuje się swoim małym synkiem i daje z siebie dosłownie wszystko.

Chcę Wam go gorąco polecić, bo to jeden z filmów, które naprawdę dały mi do myślenia. Losy głównego bohatera (granego przez Willa Smitha) uświadamiają, że człowiek sam dla siebie jest największą przeszkodzą w drodze do zrealizowania obranego przez siebie celu.  Sukces w dużej mierze zależy od determinacji. Mnóstwo osób i niekorzystnych sytuacji będzie chciało nas powstrzymać, niejednokrotnie upadniemy i będziemy chcieli zrezygnować. Ten film uświadomił mi, że WSZYSTKO jest możliwe, a człowiek jest w stanie wypracować każdą rzecz,  jaką sobie wymyśli. Tylko nie może oczekiwać, że zadziała magiczne prawo przyciągania, że Sekret sprawi, iż czeki z pieniędzmi same zaczną przychodzić do nas pocztą.

Scena na dworcu i nocleg „w jaskini” zrobił na mnie ogromne wrażenie, moment dotknięcia absolutnego dna. Która scena poruszyła Was najbardziej?