Wraz z początkiem grudnia wcięło mnie na amen – na blogu cisza, na Facebooku cisza, na Instagramie cisza. Od czasu do czasu udawało mi się ponagrywać coś na Insta Story, w ramach dowodu, że żyję :)
W poprzednim wpisie z naszej remontowej serii wspominałam Wam, że wciąż ostro walczymy z formalnościami, które nas dopadły i trochę nieprzewidzianie poprzesuwały terminy. Gdy po wielomiesięcznych zmaganiach wreszcie się z nimi uporaliśmy, byliśmy pewni, że z pracami nie ruszymy wcześniej, niż w styczniu, bo takie daty wyznaczały nam wszystkie ekipy remontowe. A jednak, ku naszemu zaskoczeniu, start nastąpił wcześniej i od końca listopada w naszym mieszkaniu ostro SIĘ DZIEJE! Tylko my, gapy, tacy nie do końca ze wszystkim jesteśmy gotowi, bo przecież do stycznia dawaliśmy sobie luz, żeby resztę szczegółów na spokojnie sobie ogarnąć.
Remontowo-zakupowe sprawy zabierają mi ostatnio każdą wolną chwilę – tu jakiś kabel specjalny trzeba, tam zawór, że nie wspomnę o płytkach, panelach, silikonach, klejach, farbach i innych materiałach wykończeniowych. Zdjęcia kwiatków, filiżanek z kawą, czy selfie na rolce aparatu w telefonie, zastąpiły panele podłogowe i zdjęcia cen sprzętów AGD. To wszystko zabiera mi przede wszystkim mnóstwo energii, której – jak pisałam Wam w moim listopadowym wpisie – ciągle mi mało… Łykam więc witaminę D3, staram się pić mnóstwo wody, zaczynam się w końcu trochę więcej ruszać i czekam na jakieś pozytywne zmiany :)
Jeszcze niedawno było u nas TAK…
A już dzisiaj wygląda mniej więcej TAK:
Wyburzona została lekka ścianka dzieląca kuchnię od sąsiedniego pokoju i przedpokoju, dzięki czemu uzyskaliśmy sporą, otwartą przestrzeń. Wyrównane zostały wszystkie ściany, wypoziomowane sufity (ach, ta wielkopłytowa, budowlana precyzja), zrobione zostały nowe instalacje, gotowe są też nowe wylewki w większej części mieszkania. Niedługo powoli rozpocznie się układanie płytek… W najbliższych tygodniach naszych budowlańców na pewno trochę wyhamują Święta i Nowy Rok, bo i lepiej też nie wkurzać remontowymi hałasami naszych przyszłych sąsiadów w czasie przedświątecznej krzątaniny.
3majcie kciuki, by wszystko szło tak dynamicznie i w sumie gładko, jak idzie obecnie :)
Liczę na to, że jakoś w styczniu będę mogła powoli kończyć kilkumiesięczne „życie na kartonach” i nareszcie poczuję się jak u siebie w domu. Póki co poświęcam się temu, czemu muszę. Nie zaplanowałam sobie nic wielkiego na grudzień, nie przygotowałam kolejnego MIESIĄCA Z POMYSŁEM (ups!). W grudniu najważniejszy jest dla mnie remont, świąteczny czas z najbliższymi i zebranie myśli przed 2017 rokiem.
Jak możecie się domyślić, temat Świąt zbytnio nie zajmuje teraz moich myśli. Wielu Czytelników dopytywało się o świąteczne treści na blogu i jakieś inspiracje. Postaram się coś dla Was w najbliższym tygodniu przygotować – czas najwyższy, by chociaż tutaj zapanował bardziej świąteczny klimat, mimo, że ja sama jestem taka totalnie na niego jeszcze nie gotowa… :) Najważniejsze, że mamy niezastąpioną, niezawodną i kochającą Rodzinę!