Mamy za sobą już ponad pół roku w nowym mieszkaniu, poprzedzone jednak kilkumiesięcznym remontem, a wcześniej długą walką z biurokracją i formalnościami. Na samym początku, gdy nasze założenia istniały jeszcze w fazie planów, byłam przekonana, że sprawnie wykończymy wszystko na tip-top i wprowadzimy się „na gotowe”, bez całego tego chaosu i nieporządku. Rzeczywistość okazała się być zupełnie inna, a my świadomie zdecydowaliśmy, by urządzać wszystko powoli, krok po kroku.

Kiedy już ma się to swoje wymarzone, własne M, ochota na natychmiastowe wprowadzenie się jest absolutna – bez przesuwania tego momentu nawet o chwilę później, niż to koniecznie :) Nieważne, że wszystko jeszcze w kartonach, że nie ma ani kuchni, ani szaf, a do siedzenia nic więcej poza czterema przywiezionymi z piwnicy rodziców starymi krzesłami. Jest woda w kranie i gotowa łazienka, jest materac do spania, jest czajnik bezprzewodowy – można mieszkać!

Te pierwsze tygodnie na swoim mają swój niezaprzeczalny urok i pozostawiają wspomnienia na całe życie. Bardzo jednak nie chciałam utknąć w totalnym chaosie na zbyt długo. Dopiero w ostatnich tygodniach udało się wykończyć kilka miejsc, które czekały na chwilę uwagi.

Moją największą radością minionego tygodnia są NOWE KRZESŁA! Nareszcie możemy pożegnać te pożyczone, a miały być z nami tylko na chwilę, do zakupu nowych. Ta chwila rozciągnęła się jednak od stycznia do sierpnia – baaaardzo długo nie mogłam się zdecydować na konkretny model. Calutki internet został opanowany przez słynne „inspirowane” krzesła DSW, możecie je kojarzyć z metamorfozy kuchni moich rodziców sprzed kilku lat, a później z mojego małego biura. Chciałam jednak coś trochę innego. Są podobne, ale jednak inne. Nic odkrywczego, ale bardzo mi się spodobały… Zamówiliśmy je na allegro.

Zamówienie z Allegro

Mają siedziska tapicerowane ciemnoszarą tkaniną i są naprawdę superwygodne – siedzi się na nich o wiele lepiej, niż na plastiku. Jesteśmy zadowoleni z zakupu, zwłaszcza że ich cena nie wbiła nas w podłogę – tylko stówka za sztukę, pozytywne zaskoczenie (ten konkretny model znajdziecie TUTAJ).

Stół z krzesłami

Miejsce do pracy

Miejsce do pracy

Mam nadzieję, że dobrze będą wyglądały po dłuższym czasie użytkowania? Nie miałam wcześniej doświadczeń z krzesłami obitymi materiałem… Zastanawiam się jeszcze nad pomalowaniem/oklejeniem nóżek szafki obok na czarno, co myślicie?

Miejsce do pracy

Kolejną, długo odkładaną w czasie nowością w mieszkaniu są ŻALUZJE. Tutaj również dobre pół roku nie mogłam podjąć decyzji, czy zamówić na wymiar jakieś fajne rolety, czy żaluzje. Myślałam, myślałam, wkurzałam się na słońce uniemożliwiające oglądanie TV i tymczasowo ratowałam się zasłonami.

Żaluzje

Ostatecznie wybrałam żaluzje – bo pozwalają regulować ilość wpuszczanego światła nie ograniczając widoku za oknem. Plisy żaluzji są aluminiowe i mają szerokość 16mm, najbardziej spodobały mi się takie właśnie najwęższe z dostępnych.

Razem z żaluzjami zamówiliśmy również moskitiery, więc niedługo będziemy już w 100% gotowi na przyjęcie do domu kota :) Najpierw jednak trzeba będzie jeszcze osiatkować balkon.

okno z żaluzjami

Parapety również są nowe – to DIY moich kochanych rodziców, którzy samodzielnie wszystko nam zamontowali. A na parapecie w salonie widzicie nasz mały ogródek, który trafi na balkon, kiedy tylko skończą go remontować i znikną rusztowania z elewacji budynku. Mamy w doniczkach pomidory, różne rodzaje papryki, słoneczniki i groszek pachnący. Ale prawdziwym hitem jest jednak awokado, które po bardzo długim moczeniu udało się nam wyhodować z PESTKI :) Super sprawa, polecam. Ma ktoś? Może macie jakieś rady dla początkujących?

Awokado z pestki

Awokado z pestki

Żaluzje

Kolejnym małym kroczkiem w kierunku uznania, że mieszkanie jest SKOŃCZONE, był montaż (w końcu!!!) cokołów pod meblami kuchennymi i różnego rodzaju listew wykończeniowych przy szafach. To takie pierdoły, które niby mało ważne, ale stworzyły wrażenie lepszego wykończenia całości kuchni i salonu.

Poniżej widzicie moją małą wishlistę z elementami, które wpadły mi w oko, wciąż jednak nie podjęłam ostatecznej decyzji. Ale… jeszcze teraz podejmować jej nie muszę!

SOFA // STOLIK KAWOWY // FOTEL // LUSTRO

Co jeszcze zostało nam do zrobienia? Całkiem sporo!

  • czeka nas zakup kanapy – szukamy idealnego 3-osobowego modelu z funkcją spania, obecnie mamy sofę z pokoju Tomka, gdy jeszcze mieszkał w domu rodzinnym
  • rozglądam się za stolikiem kawowym – obecnie w salonie stoi stolik Lack z Ikea przykryty tymczasowo kawałkiem blatu, który został po montażu kuchni ;)
  • marzę o takim pięknym, pikowanym fotelu, ale nie mam pojęcia gdzie miałabym go zmieścić, może gdzieś w biurze?
  • nie mamy ani jednej „prawdziwej” lampy sufitowej, tylko żarówki osłonięte papierowymi kloszami
  • zaczęło mi chodzić po głowie przemalowanie jednej ze ścian w moim domowym biurze na jakiś zdecydowany kolor, ale jeszcze nie wiem jaki i czy to w ogóle dobry pomysł?
  • no i oczywiście fajnie byłoby się zaopatrzyć w jakieś efektowne wnętrzarskie dodatki, ale odkładam to na sam koniec
  • i dużo, dużo więcej, ale gdybym chciała wypisać wszystko, to i tak by nikt już nie przeczytał :D

To tyle dzisiaj. Mam ogromną radochę z realizowania tego wszystkiego krok po kroku. Staram się wybierać powoli, czasem kilka razy zmieniam zdanie, jestem czegoś pewna, a potem gdzieś ta pewność się rozmywa, a ja… pozwalam sobie na to ;) Przecież nigdzie się nie spieszę…