Proteinowe ciasteczka z bananem, płatkami owsianymi i masłem orzechowym… Przepis jest tak prosty, że na tym właściwie mogłabym niniejszy wpis zakończyć :D Po zaskakująco dla mnie ciepłym przyjęciu poprzednio publikowanego przepisu na jaglane Rafaello postanowiłam napisać Wam również o tych ciasteczkach. Piekłam je już co najmniej 10 razy. Są pyszne, zdrowe, sycące, w składzie mają same dobre rzeczy i z powodzeniem zastępują mi śniadanie lub przekąskę, gdy od rana biegam gdzieś „w interesach” i nie mam czasu normalnie zjeść. Patrząc na listę składników można by powiedzieć, że to taka zmiksowana, upieczona owsianka… A jednak smakuje dokładnie jak CIASTKA.
Ciasteczka proteinowe – potrzebne składniki
- 2 dojrzałe banany
- 2 miarki odżywki białkowej (ok. 60g) – u mnie o smaku czekoladowym, ostatnio robiłam z waniliową i też wyszło pysznie
- 1 szklanka płatków owsianych – błyskawiczne, górskie (obojętnie, mogą też być jaglane)
- 2 łyżki masła orzechowego (u mnie takie 100% orzechów, bez dodatków w składzie)
- kilka łyżek wody do rozcieńczenia
Do przygotowania tych ciastek nie potrzebujemy mąki, cukru, proszku do pieczenia, ani… najmniejszych nawet zdolności kulinarnych. Czas przygotowania – 5 minut.
Wszystkie składniki wrzucamy do blendera i blendujemy.
Masa musi być średnio gęsta, taka, aby dało się ją nakładać łyżką. Jeśli wyjdzie zbyt gęsta – dolewamy odrobinę wody, jeśli za rzadka – dosypujemy trochę płatków. Wszystko najlepiej „na oko”.
Wykładamy łyżką porcje na papier do pieczenia – u mnie wyszło 18 ciastek. Pieczemy przez ok. 15 minut w temp. 180 stopni, do delikatnego zarumienienia.
No i to by było na tyle. Są słodkie, pyszne i idealnie pasują do kawy.
Zjedzone 3-4 ciastka nie tylko skutecznie zaspokajają moją ochotę na słodycze, ale i głód.
Jeśli mamy ochotę, to czymś je dodatkowo dekorujemy – ja tym razem część posypałam słonecznikiem, a część jagodami goji. Tych drugich nie polecam – spaliły się w piekarniku na ciemno-brązowo i nie wyglądało to zbyt atrakcyjnie. Następnym razem dorzucę wcześniej trochę jagód do połowy surowej masy i wymieszam przed pieczeniem.
To wszystko! Smacznego :) Wiem, że ten „przepis” jest banalnie prosty, ale ja głównie z takich korzystam, bez względu na to, czy gotuję, czy coś piekę. Nie lubię skomplikowanych instrukcji i długiego przygotowania jedzenia. Minimum pracy, maksimum efektu. Polecam!