Kontynuując temat Świąt mam dla Was dzisiaj przepis na przepyszne pierniki o wyraźnym, imbirowym smaku. Piekłam je już piąty rok z rzędu, więc przepis jest dobrze sprawdzony przez całą moją rodzinę, która zawsze zajada się nimi ze smakiem :) Wykonanie nie jest szczególnie czasochłonne, a masy piernikowej nie musimy przygotowywać dużo wcześniej, wystarczy zrobić to w dniu pieczenia.
Potrzebne składniki:
– 100g syropu klonowego
– 1 łyżka miodu
– 110g masła
– 100g cukru pudru
– 375g mąki pszennej
– ½ łyżeczki cynamonu
– 1 i ½ łyżeczki mielonego imbiru (ja dałam nawet więcej, przynajmniej 2 łyżeczki)
– 2 łyżeczki przyprawy do piernika
– 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
– 1/4 łyżeczki mielonych goździków
– 1/4 łyżeczki soli
– 1 duże jajko
Przygotowanie pierników:
W małym garnuszku podgrzewamy syrop klonowy, miód, cukier oraz masło. Mieszamy tak długo, aż wszystko dokładnie się rozpuści. Zdejmujemy z ognia i odstawiamy do czasu, aż wystygnie. W dużej misce mieszamy ze sobą wszystkie składniki sypkie, tzn.: mąkę, cynamon, imbir, przyprawę do piernika, proszek do pieczenia, mielone goździki i sól. Wbijamy jajko, wlewamy przygotowaną masę i zabieramy się do wyrabiania ciasta.
Wyrabiając ciasto dobrze jest wspomóc się mikserem, bo ciasto jest BARDZO lepkie. Poradziłam bez niego, ale łatwo nie było… :) Po wyrobieniu masy na gładko zakrywamy miskę folią i wstawiamy ją do lodówki na 2 godziny. Schłodzone ciasto przestaje się na szczęście tak lepić, dzięki czemu będziemy w stanie powycinać nasze pierniki.
Oddzielamy kawałek schłodzonej masy i rozwałkowujemy bardzo cieniutko – polecam dobrze podsypywać blat mąką, bo ciasto jest delikatne i lepi się. Wycinanie kształtów to mój ulubiony moment w czasie przygotowania, szczególnie przy użyciu zabawnych foremek w kształcie leśnych zwierzątek ;) Foremki kupiłam w Ikei.
Wyrobionego ciasta wystarczyło mi na cztery blachy. Pierniki pieczemy przez około 8-9 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 175 stopni – ale najlepiej jest po prostu obserwować zawartość piekarnika. Lepiej nigdy nie ufać im w 100% i czuwać, by pierniczki nie zarumieniły się zbyt mocno.
I gotowe! Gdy już dobrze wystygną możemy zabrać się za dekorowanie. Użyłam do tego lukrowych pisaków, które znajdziecie w każdym większym markecie.
Zdobienie to zawsze świetna zabawa i pierniki zaczynają wyglądać jeszcze piękniej. Warto poświęcić te kilka godzin na samodzielne pieczenie :) Jednak jeśli nie przepadacie za smakiem imbiru, to mam dla Was dobrą wiadomość… w ubiegłym roku opublikowałam na blogu inny przepis na pierniki (moje ulubione!):