Znacie to uczucie, gdy tak naprawdę nie jesteście głodni – ale coś by się zjadło? Bo mnie dopada przynajmniej z dziesięć razy w ciągu dnia :) Robi się fatalnie, gdy w zasięgu ręki mam słodycze i inne pyszności, gdy tata stawia przede mną opakowanie krówek, a w zamrażarce chłodzą się lody… Ze wszystkich sił staram się jakoś uratować tę sytuację otaczając się przeróżnymi zdrowymi przekąskami, nieszkodliwymi dla mojej figury.

Po pierwsze: ORZECHY, MIGDAŁY, ZIARNA, SUSZONE OWOCE

Codziennie zabieram ze sobą do pracy porcję w małym pojemniczku – żeby móc sobie coś pochrupać, gdy najdzie mnie ochota. Niewielki pojemniczek jest po to, aby nie jeść z większego tak długo, aż zobaczę dno :) Najbardziej lubię: nerkowce, orzechy brazylijskie i migdały.

Po drugie: PŁATKI ŚNIADANIOWE Z BŁONNIKIEM

Wiem, że nie wyglądają zbyt ciekawie na zdjęciu – przypominają mi trochę żwirek dla mojego kota :D Ale dobrze zapychają i smakują nie tak całkiem najgorzej :) Chrupię je sobie w międzyczasie lub zjadam na śniadanie zalane owocowym jogurtem.

TAK wygląda opakowanie, do kupienia w każdym markecie, ja kupiłam w Biedronce.

Po trzecie: pełnoziarniste wafle ryżowe z  masłem orzechowym

Zajadam „do kawy” i udaję, że smakują jak ciastko z polewą. Uwielbiam masło orzechowe, więc mi smakują. W zależności od stadium wariactwa na punkcie zdrowego odżywiania używam albo masła orzechowego super-creamy-i-super-crunchy, albo tego bez soli i cukru kupionego w sklepie ze zdrową żywnością.

Po czwarte: OWOCE

Kroimy w cienkie plasterki (np. jabłko) i zajadamy się zamiast chipsami w czasie oglądania filmu. Nikogo nie trzeba przekonywać, jak bardzo są zdrowe i jak bardzo pyszne :)

A jeśli jesteście naprawdę głodni, to polecam płatki śniadaniowe z borówkami i jogurtem naturalnym (+dodaję zawsze trochę waniliowego serka homogenizowanego do smaku).

Chętnie dowiem się czym Wy zajadacie się, gdy dopada Was mały głód, a nie chcecie zrujnować swojej diety pochłaniając połowę tabliczki czekolady. Napiszcie koniecznie!