Prawdopodobnie nigdy nie zostanę perfekcyjną panią domu, mistrzynią sprzątania również nie. Mogę jednak być tą współczesną-nowoczesną, która szuka nowych rozwiązań na ułatwienie sobie życia i sposobów wykonywania wszystkich – bardziej lub mniej uciążliwych – obowiązków.

Prasowanie ubrań innych niż proste t-shirty, czy męskie koszule z krótkim rękawem jest dla mnie dosyć uciążliwe. Zawsze coś mi się źle zaprasuje, wybłyszczy… i już do samego wyciągnięcia deski trudno jest się zmusić. Znacie to? W poście na temat 10 postanowień związanych z utrzymaniem porządku w domu pisałam o zamiarze wyznaczenia sobie konkretnych dni na konkretne czynności. O ile poniedziałek faktycznie został moim dniem prania, to środa z prasowaniem jeszcze nigdy nie doszła do skutku. No bo wyprać trzeba, ale wyprasować w tym momencie to akurat już niekoniecznie… Zwykle więc odkładam prasowanie do Absolutnie Ostatniej Chwili, czyli 5 minut po tym, gdy już dawno powinnam wyjść z domu :)

O istnieniu steamerów parowych wiedziałam od dawna i nawet jakiś czas temu, pełna nadziei, nabyłam sobie w „internecie” taki mały, podróżny prasowacz, ale zupełnie się nie sprawdził. Para leciała z niego tylko po ciągłym naciskaniu specjalnego guziczka, razem z parą „pluł” wodą, a efekty prasowania, hmmm… nie były zadowalające. Doszłam więc do wniosku, że to chyba jednak zbędny gadżet i szybko się go pozbyłam. Gdy więc odezwał się do mnie Philips z propozycją przetestowania ich steamera parowego, byłam pełna wątpliwości, ale postanowiłam dać temu wynalazkowi jeszcze jedną szansę.

W ofercie  Philips są trzy różne wersje steamerów – ja wybrałam tę największą, stojącą, z wieszakiem. Wyszłam z założenia, że jeśli mam „tego” regularnie używać (o ile oczywiście będzie działało…), to najlepiej żeby nie wymagało wyciągania z szafki i rozkładania przed każdym użyciem, bo inaczej po prostu nie będzie mi się chciało tego robić. No i ma być porządne! Dwa pozostałe modele możecie zobaczyć tutaj.

Steamer parowy Philips - Designyourlife.pl

Okej, do rzeczy – czas na opisanie moich doświadczeń z używaniem steamera parowego Philips. Pierwsza obserwacja po odpaleniu urządzenia (jest gotowy do działania po około 45 sek.) – para leci przez cały czas. Wygląda jak te urządzenia do prasowania, które mają w sklepach z ubraniami. W zestawie otrzymujemy rękawicę ochronną, by nie poparzyć parą drugiej ręki, którą pomagamy sobie przy prasowaniu naciągając materiał.

Na dobry początek wzięłam do prasowania zwykły t-shirt – z wielką obawą, czy to w ogóle zadziała. Wygładził się. Ufff. No dobra, t-shirt to łatwizna, teraz czas na coś trudniejszego – bluzkę z kieszonkami, podwijanymi rękawami. Specjalnie dla Was zrobiłam zdjęcie przed i po prasowaniu, byście efekty ocenić mogli sami.

Steamer parowy Philips - Designyourlife.pl

Steamer parowy Philips - Designyourlife.pl

Bluzka przed prasowaniem…

Steamer parowy Philips - Designyourlife.pl

… i po wyprasowaniu.

Steamer parowy Philips - Designyourlife.pl

Ubrania po prasowaniu parą – co zrozumiałe – są lekko wilgotne, więc trzeba je odwiesić na chwilę do wyschnięcia, a nie zakładać na siebie od razu.

Steamer oprócz wygładzania tkanin dodatkowo je odświeża. Gorąca para zabija bakterie, pozwala na pozbycie się z ubrań nieprzyjemnych zapachów – możemy więc wykorzystać go do odświeżania ubrań, których nie pierze się tak często, jak np. płaszcze, żakiety i swetry. Steamer doskonale radzi sobie z „trudnymi” tkaninami i fasonami, sprawiającymi kłopot przy prasowaniu – w kilka minut udało mi się wyprasować sukienkę z marszczeniami i falbanami. Prasowanie jej przy użyciu żelazka doprowadzało mnie do szału, bo zawsze coś mi się przez przypadek krzywo zaprasowało.

Poniżej możecie jeszcze zobaczyć wygładzenie materiału żakietu…

Steamer parowy Philips - Designyourlife.pl

…a TUTAJ możecie zobaczyć film pokazujący dokładnie jak to działa.

Jestem bardzo zadowolona z tego sprzętu i zapewniam, że gdyby było inaczej, to bym Wam o nim nie pisała. Teraz zaczął mi chodzić po głowie zakup dobrej wersji kompaktowej, którą mogłabym zabierać ze sobą na różne wyjazdy. Ostatnio w hotelu na pewniaka udałam się do recepcji po żelazko… i skończyło się na „podprasowaniu” koszuli prostownicą do włosów. Trudne sytuacje wymagają kreatywności, aczkolwiek wolałabym już tego nie powtarzać.

Trzeba jednak pamiętać o tym, że to nie jest żelazko, więc nie można uważać go za sprzęt, którego będziemy używać zamiast żelazka. Jego działanie najbardziej docenimy przy ubraniach, których prasowanie przy pomocy żelazka jest trudne (np. ubrania z marszczeniami czy naszytymi aplikacjami) lub praktycznie niemożliwe (swetry, żakiety, płaszcze). Ja sama będę teraz sięgać po niego znacznie częściej niż po żelazko, bo prasowanie w pionie jest o wiele przyjemniejsze i po prostu łatwiejsze. Jeśli jesteście zainteresowani, to steamer można zakupić w sklepach Media Markt oraz Saturn, a także online TUTAJ.

Pierwszy raz przeprowadzałam dla Was tego typu test i fajnie się przy tym bawiłam, mam więc nadzieję, że te uwagi będą dla kogoś z Was przydatne. Ciekawa jestem czy macie jakieś doświadczenia z podobnymi urządzeniami?

Wpis powstał w ramach współpracy z firmą Philips.