Jak Wam minął tydzień? U mnie było bardzo owocnie! Udało mi się zrealizować dwa ważne zadania, które długi czas odwlekałam. Nareszcie pojawił się nowy wygląd bloga i – uwaga, uwaga! – uruchomiłam blogowy newsletter. W piątek do subskrybentów trafiła pierwsza wiadomość. Jeśli i Ty chcesz otrzymywać powiadomienia o aktualnościach wprost na swoją skrzynkę – formularz zapisu na newsletter znajdziesz na stronie głównej, w prawej kolumnie. Pamiętaj, że jeśli nie spodoba Ci się taka forma subskrypcji, to w każdej chwili możesz z niej zrezygnować.
Pięć zdjęć z minionego tygodnia
1. (powyżej) Wykorzystując przerwę w pakowaniu się na urlop postanowiłam napisać do Was kilka słów. Jeszcze tylko parę spraw mi zostało do załatwienia przed wylotem, jakieś drobne zakupy, ale mam nadzieję, że ze wszystkim się uporam.
2. Oczywiście dopiero podczas pakowania okazało się, że totalnie brakuje mi „wakacyjnych” ubrań i trzeba wyskoczyć na szybki shopping. Najfajniejsze rzeczy i najlepsze przeceny znalazłam dzisiaj w New Looku – właśnie stamtąd pochodzi narzutka, którą mam na sobie na zdjęciu. Mam zamiar śmigać w niej nie tylko na wakacjach. Dobrze, że jestem w trakcie lektury „Slow Fashion” od StyleDigger – opanowałam się przez zakupem kilku zupełnie zbędnych ciuchów, które – gdyby dobrze poszło – założyłabym na siebie w tym roku może ze dwa razy.
3. W tzw. międzyczasie popijam moją ulubioną Inkę. Od ponad pół roku nie piję prawdziwej czarnej kawy i bardzo mi z tym dobrze! I wcale mi jej nie brakuje. To jednak prawda, że gdy chcemy pozbyć się jakiegoś nawyku, to trzeba go zastąpić innym. Udało się, a Inka (koniecznie z mlekiem – ale bez laktozy!) zaczęła mi smakować nawet bardziej od kawy. Piję ją zawsze, gdy mam na nią ochotę (czyli kilka razy dziennie, hehe), a nie wtedy, gdy wmawiam sobie, że potrzeba mi zastrzyku energii.
4. Z pewnością już gdzieś w sieci natknęliście się na zdjęcia zmywalnych, złotych i srebrnych tatuaży… Wszyscy mają, mam i ja, i jestem nimi podekscytowana jak mała dziewczynka nosząca na ramieniu kolorową naklejkę z opakowania gumy do żucia. Chociaż Tomek się z nich i ze mnie śmieje, ja to z humorem ignoruję ;) Będą świetnym dodatkiem na letnie imprezy, jednak chyba trzeba je dobrze zmyć przed wyjściem na słońce, żeby na ciele nie pozostawały jaśniejsze, nieopalone plamy.
5. Często pytacie mnie o moją pielęgnację twarzy. W całości „mieści się” ona na zdjęciu poniżej, to wszytko, czego używam: płyn micelarny do mycia, najlepszy na świecie krem do cery naczynkowej z Yves Rocher (używam stale od 8 lat, lepszego dla siebie kremu nie znalazłam), krem pod oczy Creamy Eye Treatment (Kiehls) i serum-olejek Midnight Recovery Concentrate. Kosmetyki Kiehls kupiłam sobie po raz pierwszy w ramach prezentu na 25 urodziny. Były dosyć drogie, ale stwierdziłam, że to właśnie od tego momentu zaczęłam się starzeć, wiązania kolagenowe w skórze pękają i będzie już tylko gorzej (haha), mojej twarzy coś się należy… ;) Na szczęście są bardzo wydajne – serum wystarczy mi na minimum kolejne pół roku. Mieliście już może do czynienia z tymi kosmetykami?
Tyle ode mnie dzisiaj – wracam do pakowania, a już niedługo możecie się spodziewać sporej dawki moich wakacyjnych zdjęć na Instagramie :)