Czy marzy Ci się czasem, aby w Twoim życiu dało się „wcisnąć pauzę”? Żeby istniał jakiś taki magiczny przycisk, jak w starym magnetofonie, który zatrzymywałby chociaż na chwilę szaloną codzienność, te wszystkie czekające na nas obowiązki?

Aby… móc wreszcie bez wyrzutów sumienia odpocząć, nadrobić zaległości w pracy i na uczelni, beztrosko zająć się ukochanym szydełkowaniem, scrapbookingiem, albo fotografowaniem…

Żeby cały świat na chwilę dał Ci święty spokój, żeby się zatrzymał, żeby zaczekał, aż się ogarniesz i odpoczniesz. Aż napiszesz teksty na zapas, aż w końcu wymyślisz jaki biznes chcesz rozkręcić, aż odkryjesz swoją pasję i życiowy cel… Dogonisz innych, którzy dawno Cię wyprzedzili. Aż nie będziesz musiała tak gonić z wywieszonym jęzorem za kolejnym zadaniem z listy, ciągle spóźniona, ciągle zmęczona i totalne przytłoczona? Czy nie mógłby???

No niestety, nie mógłby. Ale jest coś, co TY możesz zrobić, aby poczuć się trochę lepiej i spokojniej, bardziej „tu i teraz” :)

Sama bardzo, bardzo żałuję, że takiego magicznego przycisku nie ma i świat nie zatrzyma się ani na sekundę. Poszukując czegoś, co pomoże mi poczuć się trochę spokojniej, doszłam do wniosku, że moje poczucie przytłoczenia jest potęgowane przez wszechobecny HAŁAS. Wszystko coś do mnie krzyczy, coś ode mnie chce, wszyscy czegoś ode mnie oczekują. Otaczających mnie bodźców robi się po prostu zbyt dużo.

Jeśli Ty również tak to czasem odczuwasz… w pierwszej kolejności zastanów się co ten „hałas” tworzy i co najbardziej zakłóca Twój spokój:

  • Czy jest to Twój nieustannie dzwoniący telefon, na dźwięk którego przewracasz oczami zastanawiając się „Co znowu?”.
  • Czy są to nieustannie plotkujące znajome z pracy, przez które mimowolnie zaczynasz skupiać się na negatywnych aspektach Twojej codzienności, wynajdowaniu kolejnych wad, błędów oraz niedostatków u siebie i innych?
  • Czy są to te wszystkie zdjęcia idealnego życia na Instagramie, przez które Twoje własne życie wydaje Ci się jakieś takie… mniej ciekawe? Doskonale wiesz, że to tylko w większości perfekcyjne kadry (wybrane z kilkudziesięciu innych, które nadawały się tylko do kosza) z atrakcyjną obróbką i chwytliwym tekstem, a jednak… Mogą zakłócać Twoją codzienność i dostarczać materiał do porównań, w których zawsze wypadasz niekorzystnie.
  • Czy są to te dziesiątki, albo setki stale pojawiających się aktualizacji na Insta Stories, Snapchacie, czy innych Twitterach, które oglądasz wielokrotnie w ciągu dnia, w obawie, że jeśli tego nie zrobisz, to coś ważnego Cię ominie?
  • Czy są to te wszystkie pojawiające się w Twojej skrzynce mejle, które krzyczą KUP KUP KUP teraz, natychmiast, taka okazja już nigdy się nie powtórzy, popełniasz naprawdę ogromny błąd nie wydając właśnie dzisiaj swoich pieniędzy…!
  • Czy jest to Twój nieustannie chcący coś od Ciebie smartfon, atakujący przypomnieniami z aplikacji, z których nie korzystasz już od wielu miesięcy?
  • Czy są to wszystkie rewelacyjne posty Twoich znajomych na Facebooku, którzy zawsze poinformują Cię o tym kiedy spadł śnieg, kiedy wkurzył ich kurier, operator sieci komórkowej albo sędzia w ważnym meczu…
  • Czy są te wszystkie artykuły z chwytliwymi nagłówkami, które obiecują, że dzięki lekturze wreszcie dowiesz się jak skutecznie i szybko schudnąć, a potem okazuje się, że to jedna wielka ściema, z której nic odkrywczego nie wynika?
  • Czy są to te wszystkie plotki i nowinki ze świata celebrytów, którzy ciągle albo zostali przyłapani na zdjęciu bez makijażu, albo właśnie tańczą w nowym programie w tv, fatalnie ubrali się na galę rozdania nagród, albo pokazali cycki.
  • Czy są to te wszystkie… No po prostu się zastanów: co tworzy ten irytujący Cię hałas?
    Kto najgłośniej do Ciebie krzyczy? Co najbardziej Ci przeszkadza?

Grudzień to głośny miesiąc. Możesz mieć wrażenie, że wszyscy będą próbowali – chociaż na chwilę – złapać Twoją uwagę dzięki kolejnej reklamie, ulotce, promocji, degustacji… z tymi wszystkimi szaleńczo migoczącymi światełkami w tle.

I gdy już się zastanowisz, już będziesz wiedzieć, to wtedy… stanowczo ten hałas wycisz! Nie mówię, że na zawsze. Ale może na tydzień? Na miesiąc? Do końca roku? Próbowałaś kiedyś zrobić sobie taki informacyjny detoks, podczas którego – tam gdzie chcesz i tam gdzie możesz – odcinasz się na jakiś czas?

W związku z tym, że sama cenię sobie swój święty spokój – na stałe podjęłam następujące decyzje:

1.  Zrezygnowałam z obserwowania na Instagramie tych wszystkich osób, które wywoływały we mnie głównie negatywne emocje, sprawiały, że mimowolnie się do nich porównywałam.

2.  Wyciszyłam niemal wszystkie relacje Stories oprócz dosłownie kilku osób. Do całej reszty wchodzę bezpośrednio z profilu, gdy mam ochotę dowiedzieć się co u nich słychać, nad czym aktualnie pracują itd.

3.  Jestem w trakcie wypisywania się ze wszystkich newsletterów, które nagromadziły mi się w skrzynce przez długi czas. Zawsze, gdy w skrzynce odbiorczej pojawia się mejl od jakiegoś sklepu, marki czy osoby, z którymi nie muszę być bieżąco – od razu klikam „odsubskrybuj”. Szkoda, że nie da się już tego zrobić zbiorczo, jak kiedyś (unroll.me to był piękny wynalazek!)

4.  Aplikacje do social media usunęłam z głównego ekranu i schowałam je w osobnym folderze. Dzięki temu każde odpalenia Instagrama, czy Facebooka jest bardziej świadome, bo muszę przeklikać się przez kilka kolejnych ekranów.

5.  Przestałam całkowicie oglądać telewizję. Nawet nie zauważyłam kiedy to się stało – chyba wtedy, gdy byliśmy zbyt leniwi, aby podłączyć w mieszkaniu dekoder. Nie oglądam więc wiadomości, kiepskich filmów i seriali, czy rozrywkowych programów. Gdy mam ochotę się odmóżdżyć wybieram na to sposób, nad którym mam pełną kontrolę (np. Netlix).

6.  Anulowałam subskrypcję wszystkich kanałów na YouTube, których tematyka przestała mnie interesować.

7.  Wyciszyłam na FB wszystkie grupy, których jestem członkiem, aby nowe posty nie pojawiały się w moim newsfeedzie.

8.  Staram się jak najczęściej mieć w tle przyjemny, odpowiedni do mojego nastroju soundtrack… BEZ REKLAM, jak np. w radiu, w playlistach na YouTube itp. Zaczęłam słuchać muzyki głównie na Spotify w płatnej wersji bez reklam. Tę samą rolę spełnią też oczywiście stare, poczciwe płyty z nagraną muzyką.

9.  Codziennie rano „oczyszczam głowę” poprzez zapisanie kilku stron w dzienniku. O nawyku oczyszczania głowy przeczytasz w następnym wpisie na blogu.

10.  Codziennie staram się chociaż przez kilka minut posiedzieć w całkowitej ciszy, skupiając się na swoim oddechu, a gdy tylko mam ochotę na głębsze wyciszenie – korzystam z medytacji w aplikacji Calm. Kilka miesięcy temu wybrałam pełną wersję w abonamencie i to była doskonała decyzja.

11.  Niemal całkowicie zrezygnowałam z czytania prasy, w której więcej jest reklamowego bełkotu niż faktycznej treści. Od czasu do czasu jednak kupuję sobie do pociągu wnętrzarskie lub psychologiczne czasopismo, w którym każda strona coś ciekawego mi przekazuje, a nie próbuje coś sprzedać.

12.  Często korzystam ze słuchawek – czuję się wtedy trochę tak, jakbym faktycznie wcisnęła ten magiczny przycisk „wycisz”. Jestem tylko ja i dźwięki, które sama wybrałam. Nic więcej. Piękna sprawa :)

14.  Przestałam czytać blogi, których autorzy mnie w jakikolwiek sposób irytują, czy też nie mają umiaru w podejmowaniu się akcji reklamowych.

KURS Design Your Life

Mam nadzieję, że moja lista dostarczy Ci choć kilku inspiracji do WYCISZENIA różnych, zbyt głośnych obszarów w Twoim własnym życiu. U mnie wiele punktów dotyczy świata internetu, bo ze względu na prowadzenie biznesu on-line jest on dużą częścią mojej codzienności.

Jeśli Ty masz inne, własne metody i sposoby, które z powodzeniem wykorzystujesz na co dzień, to koniecznie nam tu w komentarzach podpowiedz :)

A co po WYCISZENIU HAŁASU? Czas najwyższy zastanowić się nad tym, co nie pozwala Ci na osiągnięcie spokoju w Twojej głowie. Do tego tematu jeszcze wrócimy – więcej przeczytasz w następnym wpisie: o NAWYKU OPRÓŻNIANIA GŁOWY.

Tymczasem – życzę Ci skutecznego wyciszania hałasu!