Ten post miał się pojawić z okazji Dnia Kobiet, ale utknęłam przed komputerem na dwie ostatnie doby zajmując się same wiecie czym i nie miałam głowy do niczego innego. Nie będę więc już Wam (nam!) niczego życzyć – poza tym, byśmy wszystkie zawsze doceniały swoją kobiecość i na nią nie narzekały :) „Małe rzeczy” nie miały być serią postów, ale po raz kolejny zebrało mi się kilka rzeczy, którymi chcę się z Wami podzielić.
Dzień Kobiet minął mi niezwykle przyjemnie, czego efektem jest stół w całości zastawiony kwiatami… o ile przyjemniej pracuje się przed monitorem w takim otoczeniu! Jakby tego było mało w sobotę zostałam obdarowana jeszcze przez… Małego Głoda :D Trochę się spóźnił, bo ze mną to nie jest tak łatwo. W pierwszej chwili pomyślałam, że mam jakiegoś tajemniczego wielbiciela a nie, że zostałam właśnie dorwana przez małego, żółtego stwora :)
Starczy tych kwiatów – zgodnie z zapowiedzią miało być o babskich sprawach :) A co będzie bardziej kobiece od babskiej kosmetyczki? ;) Rok temu zaczynając pisać bloga posty na temat kosmetyków pojawiały się bardzo często – znajdziecie je gdzieś tam w dziale „Styl„. Z czasem dopiero dotarło do mnie o czym tak na prawdę chcę pisać i co mnie na prawdę interesuje. Pisanie o kosmetykach cieszyło mnie tylko przez chwilę, a ja chcę tematu do realizowania którego nigdy nie braknie mi pomysłów i motywacji.
Inna sprawa to to, że obecnie bardzo rzadko kupuje jakiekolwiek kosmetyki – zwykle po prostu uzupełniam zapasy – gdy skończy się jedno opakowanie to kupuję kolejne. Po kilku dobrych latach fascynacji kolorówką wiem już co mi służy i co sprawdza się u mnie najlepiej, a ten właśnie stały zestaw mieszka sobie w kosmetyczce, którą widzicie poniżej (+ puder Rimmel Stay Matte, którego nie ma na zdjęciu, bo gdzieś się akurat zawieruszył oraz tusz, który za każdym razem jest inny + kredka Essence).
Niczego więcej mi właściwie nie potrzeba – używam ich zarówno na co dzień jak i szykując się na imprezę. Kilka słów o tym co widzicie powyżej…
Podkład Make up for ever HD to mój absolutny hit wśród podkładów, używam już chyba czwartego opakowania, a niedługo przyjdzie czas na piąte. Po na prawdę długich poszukiwaniach nie udało mi się znaleźć niczego lepszego. Jeśli chcecie się dowiedzieć na jego temat ciut więcej, to jakieś pół roku temu na moim kanale na Youtube zamieściłam jego video recenzję (KLIK).
Podkład idealnie współgra z korektorem Full Cover tej samej marki i jeśli potrzebujecie mocniejszego krycia, to on jest na prawdę full cover :) Dlaczego akurat on? Bo nie znalazłam innego, którego trwałość wynosiłaby w stanie idealnym 16 godzin intensywnego dnia.
Rozświetlacza Benefit Sun Beam używam na kilka różnych sposobów – albo wprost na policzki, albo mieszam z podkładem przez nałożeniem. Cera staje się przyjemnie rozświetlona, co świetnie maskuje oznaki zmęczenia – u mnie must have ;)
Kredka do brwi (która ma je optycznie podnosić, bo jest jasno-różowo-biała) Benefit High Brow fantastycznie sprawdza się w roli kredki rozświetlającej linię wodną oka – oczy automatycznie zaczynają wyglądać bardziej wypoczęte, spojrzenie odświeżone.
Bronzer Benefit Hoola to bronzer, którego używam już drugi rok i na zmiany się nie zapowiada, bo nie znalazłam nigdzie naturalniejszego odcienia. Do tego posiada taką niezwykłą zaletę, że mimo wielkich chęci nie da się nim zrobić sobie krzywdy… :)
Róż Bell 2 skin rouge to prawdziwe cudeńko za grosze, kupiłam go kiedyś w… Biedronce za niecałe 6,00 zł ;) I wierzcie lub nie, ale on ani trochę nie odbiega jakością od innych droższych, które testowałam, a kolor jest dla mnie idealny.
Większość wspomnianych kosmetyków do najtańszych nie należy – dlatego jeśli macie jakieś swoje ulubione niezbędniki dobrej jakości to koniecznie polecajcie! Nieustannie poszukuję bardziej ekonomicznych wersji wyżej wspomnianych i na razie bezskutecznie ;) Na szczęście jeśli chodzi o np. kredkę do oczu to w 100% satysfakcjonuje mnie Eyeliner w kredce (brązowy) Essence za niecałe 10,00zł (i nie mam do niego zastrzeżeń), tusz Maybelline One by One czy Rimmel Stay Matt Powder w kamieniu… :) Chętnie poznam Wasze typy!
Na zdjęciu poniżej uwieczniony został historyczny moment otwarcia sklepu, tylko Ryszard – jak widać – nie był nawet odrobinę tak przejęty jak ja. Bo ja miałam na prawdę dużą tremę. I w tym miejscu kochani moi chcę Wam wszystkim podziękować za wszystkie gratulacje i miłe słowa. Tak miłe przyjęcie wielkie dla mnie znaczy!
I na koniec ostatnia „mała rzecz, która cieszy” :)
To by było na tyle jeśli chodzi o dziś i do usłyszenia jutro :)