Design Your Life jest o tym, co najbardziej mnie pasjonuje i jednym z takich tematów jest właśnie fotografia. Zdjęcia stanowią bardzo ważną część mojego bloga, a pisanie każdego nowego posta jest automatycznie związane z koniecznością organizowania małej, domowej „sesji”. Często pytacie mnie o to, w jaki sposób uczę się robić zdjęcia, więc dzisiejszym wpisem chciałabym na wszystkie te pytania odpowiedzieć.

Jak już wspomniałam, fotografia ściśle wiąże się u mnie z blogowaniem, bo to właśnie dzięki blogowaniu cała ta przygoda się u mnie zaczęła. Zakładając Design Your Life ponad dwa lata temu (2012) posiadałam tylko prosty, mały aparacik cyfrowy, który doskonale służył mi przez ponad rok. Jeśli jesteście ciekawi jakiego sprzętu fotograficznego używam, to odsyłam Was do tego wpisu: Mój sprzęt foto, czyli jakiego aparatu i obiektywów używam. Jest on wciąż aktualny, a moja kolekcja – niestety – jeszcze się nie powiększyła. Szykuję się na większy przeskok i na pełną klatkę, no ale wszystko w swoim czasie. Ostatnio miałam możliwość pobawić się trochę Nikonem D800 i jestem w nim totalnie zakochana!

Jakiś czas temu ustaliliśmy też sobie, że nie trzeba mieć „wypasionej” lustrzanki, żeby robić fajne zdjęcia. Oczywiście – byłoby miło, ale również ze sprzętów o wiele mniej skomplikowanych da się sporo wycisnąć. Odsyłam Was do mojego poradnika Jak robić lepsze zdjęcia cyfrówką i telefonem.

Po pierwsze: samodzielne próby i eksperymenty

Jak to się u mnie zaczęło? Obsługa lustrzanki była dla mnie na początku czarną magią. Zanim zrozumiałam na dobre, o co tak naprawdę chodzi z tą wartością przysłony i czasem otwarcia migawki, przez pewien czas fotografowałam używając trybu preselekcji (najczęściej preselekcji przysłony, czyli Av). Obserwowałam wartości czasu, które sugerował mi aparat i usiłowałam sobie to wszystko dobrze poukładać w głowie. Prawdziwa nauka ma jednak początek po przestawieniu się na tryb w pełni manualny, gdy to my sami odpowiadamy za właściwe ustawienie wszystkich wartości.

Samodzielna nauka fotografii

Wielu znajomych przekonywało mnie, że fotografii najlepiej nauczę się po prostu robiąc zdjęcia, że nie są do tego potrzebne specjalne podręczniki ani kursy, czy szkoły. O ile z pierwszą częścią mogę się zgodzić, to uważam, że kursy są naprawdę świetnym rozwiązaniem dla osób, które chcą się mocniej w tym temacie rozwinąć.

Aparat od samego początku towarzyszy mi praktycznie przez cały czas, a spacer bez aparatu się nie liczy, bo nigdy przecież nie wiadomo kiedy spotka się na swojej drodze ciekawy obiekt do sfotografowania :)

Samodzielna nauka fotografii

Samodzielna nauka fotografii

Po drugie: książki na temat fotografii

Osobiście praktycznie nie korzystałam z podręczników na temat fotografii. Po kilka tytułów sięgnęłam wtedy, gdy miałam już opanowane wszystkie podstawy i byłam ciekawa czego mogłabym nauczyć się więcej. Jakiś czas temu polecałam Wam książkę Fotografia kulinarna – od zdjęcia do arcydzieła, która jest naprawdę wartą uwagi lekturą zarówno dla początkujących, jak i bardziej zaawansowanych. Po więcej informacji na jej temat odsyłam Was do podlinkowanego wpisu z recenzją.

Jak się uczyć fotografii?

Na zdjęciach widzicie jeszcze kilka innych tytułów, które wpadły mi ostatnio w ręce – warto do nich zajrzeć, jeśli chcecie się nauczyć wszystkiego krok po kroku.

Książki o fotografii

Po trzecie: szkoła fotograficzna

Obecnie kończę naukę w rocznym studium fotograficznym (Fotoedukacja w Katowicach) – pokazywałam Wam nawet czasem jakieś migawki z zajęć we wpisach z cyklu PIĘĆ PLUS PIĘĆ. Mam wrażenie, że to właśnie od momentu zapisania się do tej szkoły zaczęła się dla mnie taka „prawdziwa” nauka – ale wcale nie ze względu na godziny przesiedziane w ławce na zajęciach teoretycznych. Nauka zaczęła się, bo byłam zmuszona do robienia o wiele większej ilości zdjęć, niż wcześniej. Trafiałam też w zaskakujące miejsca i musiałam robić zdjęcia w nieoczywistych okolicznościach. Gdyby nie zajęcia z reportażu prawdopodobnie nigdy nie znalazłabym się „tak blisko” na mistrzostwach karate, na turnieju tańca towarzyskiego, czy wystawie kotów rasowych :)

Jednymi z moich ulubionych były zajęcia w studiu fotograficznym. Poniżej możecie zobaczyć moje pierwsze zdjęcia wykonane przy użyciu studyjnego oświetlenia… z cegłami w roli głównej. To na ich przykładzie uczyliśmy się obserwować padające światło i testować różne możliwości sprzętu. Bardzo fascynujące, naprawdę ;)

Zajęcia w studiu

A tutaj moje zdjęcie z warsztatów z fotografii nocnej. Tylko… wiecie co? Do tego naprawdę nie potrzeba specjalnych warsztatów. Zabieracie ze sobą statyw, ustawiacie się w jakimś ciekawym miejscu i… eksperymentujecie. Nocne zdjęcia najefektowniej wyglądają przy ustawieniu możliwie najniższego ISO (u mnie 100) i wysokiej wartości przysłony. Do tego dobieramy odpowiedni czas i cierpliwie czekamy (często nawet i 20-30 sekund). To zdjęcie było naświetlane właśnie przez 30 sekund.

Zdjęcia nocne

Bardzo dobrze wspominam również warsztaty z fotografii mody, które odbyły się w oryginalnym wnętrzu pełnym cegieł. Wiecie, jak bardzo je lubię ;)

Warsztaty fotograficzne

Po lewej: przygotowanie modelki do sesji. Po prawej: jedno z moich ulubionych ujęć z tego dnia.

Warsztaty fotograficzne

Warsztaty fotograficzne

A oto i kolejne zajęcia w studiu – mały backstage i kilka „głów” ludzi z mojej grupy.

Zajęcia w studiu fotograficznym

Poniżej – moje zdjęcie z tej niecodziennej sesji.

Zajęcia w studiu fotograficznym

Kilkakrotnie sami bawiliśmy się w samodzielne stylizowanie modelki i mieliśmy szansę na zrealizowanie własnych pomysłów. Nie było to łatwe pracując w grupie 10-15 osób, ale jakoś daliśmy radę :)

Zajęcia w studiu fotograficznym

Po czwarte: plenery fotograficzne

Kursy i szkoły fotograficzne mają pewną szczególną zaletę – pozwalają nam na obcowanie z osobami tak samo zakręconymi na punkcie fotografii, jak my. Kolejna z zalet to często organizowane warsztaty i plenery fotograficzne – chociaż… tak na dobrą sprawę, to plenerem możecie nazwać każde dłuższe wyjście na spacer z lustrzanką w ręce. Wychodzę z założenia, że nigdy nie nauczę się robienia lepiej zdjęć, jeśli nie będę nieustannie stawiała przed sobą wyzwań. Brałam już udział w kilku zorganizowanych plenerach – robiłam zdjęcia w Teatrze Wyspiańskiego w Katowicach, w opustoszałej fabryce porcelany, czy ostatnio… w Hucie. Nie mogę Wam niestety jeszcze pokazać żadnych zdjęć, ale mam nadzieję, że za jakiś czas będę mogła się pochwalić kilkoma ciekawymi kadrami.

Gorąco polecam poszukać informacji o plenerach organizowanych w Waszej okolicy (u mnie jest to śląskie knipsowanie). Takie trzy godziny – np. w fabryce czy w hucie, w trudnych warunkach oświetleniowych itp. – uczy nas dziesięć razy więcej, niż długie godziny zajęć teoretycznych, czy czytania książek na temat fotografii.

Dajcie znać, czy udało mi się wyczerpać temat mojej nauki, a jeśli macie jeszcze jakieś pytania, to postaram się na nie odpowiedzieć.