Który to już raz, Alina? Który raz się pogubiłaś, straciłaś przekonanie do tego, czym się aktualnie zajmujesz i…nie wiesz co dalej? Który to już raz zmieniłaś zdanie? 

Nie mam pojęcia ile takich „razów” mam za sobą, ale chyba czas najwyższy przestać się przeciw temu buntować. Dotarło do mnie, że tak już mam i bardzo możliwe, że to się nigdy nie zmieni i potrzeba szukania dla siebie miejsca będzie stale we mnie obecna. W świecie, we własnym życiu, w internecie.

Bo znowu coś mnie blokuje w związku z pisaniem na bloga i każde kolejne słowo przychodzi mi z ogromnym trudem. Dlatego właśnie piszę ten post, aby opowiedzieć Ci trochę co u mnie słychać, czym się aktualnie zajmuję i co wypełnia moje myśli.

Alina Szklarska

Co ciekawe (i dla mnie wreszcie zrozumiałe), ta twórcza blokada nie dotyczy tworzenia treści, na które mam w danym momencie ochotę. Przecież pisanie e-booka o fotografii mobilnej przychodzi mi lekko i z przyjemnością, a kolejne strony niemal zapisują się same. Nie przeszkadza mi praca w weekendy i siedzenie po nocach. Żyję tym tematem od kilku tygodni i nie mogę się doczekać, aż mój zupełnie nowy produkt ujrzy światło dzienne. Sprężam się, bo chcę, aby trafił w ręce moich klientów jeszcze przed wakacjami. Kiedy dokładnie – nie wiem, bo robię coś takiego pierwszy raz i nie jestem w stanie przewidzieć wszystkich przeszkód, jakie pojawią się na mojej drodze. Tym jednak zupełnie się nie przejmuję.

Pamiętasz mój wpis o tym, jak odważyłam się zmienić zdanie? W 2017 roku podjęłam decyzję, aby ostatecznie zostawić za sobą projektowanie wnętrz, czyli wynikający z mojego wykształcenia zawód. Już kilka lat wcześniej wiedziałam, że „to nie do końca to”, kiedy pomiędzy studiami licencjackimi, a zdobyciem tytułu magistra sztuki zrobiłam sobie rok przerwy. Zapisałam się wtedy do rocznej szkoły fotograficznej i z tej decyzji będę cieszyć się już chyba zawsze (o swojej drodze i nauce fotografii pisałam dokładniej w tym wpisie, zachęcam do lektury, jeśli ten temat Cię interesuje).

Po roku wróciłam na studia, aby dokończyć to, co zaczęłam i zamknąć ten rozdział za sobą. „Robienie magistra” przychodziło mi przeokrutnie ciężko, bo dobrze już wtedy wiedziałam, że nie chcę pracować w zawodzie. Zaciskałam więc zęby, robiłam kolejne projekty, pisałam prace zaliczeniowe i starałam się jak najwięcej z tej wiedzy i doświadczenia „wziąć” dla siebie. Dzisiaj wiem, że moje wnętrzarskie wykształcenie wcale nie poszło na marne, a pomaga mi w codziennej pracy. Kompozycja, kolor, światło, atmosfera… Kiedyś tworzyłam je w projektach, dzisiaj robię to na zdjęciach.

Nie zdecydowałam się jednak pójść w fotograficzny biznes w 100%, bo wiedziałam, że pracując w taki sposób, w jaki bym chciała – po prostu z tego nie wyżyję (nie mówię, że nie można, oczywiście, że można i mam w swoim otoczeniu wiele osób, które swoją fotograficzną pasję przekształciły we wspaniale prosperujące biznesy).

Nie chciałam zapłacić kosztu związanego z wzniesieniem swojej fotograficznej działalności na poziom, który zapewniłby mi odpowiednio wysokie zarobki (witajcie zobowiązania finansowe, witajcie złe decyzje, witaj dorosłość). Nie chciałam ZNOWU pozbawiać się weekendów (kto studiował zaocznie, ten pewnie mnie rozumie) i przeznaczać ich na fotografowanie ślubów. Nie chciałam realizować kilkunastogodzinnych zleceń z kilogramami sprzętu na szyi. Nie chciałam dniami i nocami ślęczeć przed monitorem i obrabiać tysięcy zdjęć. Nie chciałam robić tego wszystkiego w tak dużym zakresie, bo wiedziałam, że po trzech miesiącach i tak postanowię to wszystko rzucić w cholerę i będę udawać przed całym światem, że mnie nie ma.

Możesz pomyśleć sobie: Alina, życie nie polega na robieniu wyłącznie rzeczy, na które mamy ochotę. No pewnie, że nie, ale jeśli już na wstępie wiemy, że wcale nie chcemy konkretnego „kosztu” ponosić, to po co w to brnąć? Po co zaczynać coś, co jest skazane na niepowodzenie?

Fotografowałam więc na własne potrzeby, dla własnej przyjemności i w ramach przysług dla znajomych. Od czasu do czasu przyjmowałam jakieś zlecenie i mierzyłam się z zupełnie nowymi wyzwaniami…

Alina Szklarska - Design Your Life

Przez ostatnie lata zdecydowałam się skupić przede wszystkim na rozwijaniu marki Design Your Life, na sklepie internetowym z autorskimi produktami, na przygotowaniu kursu on-line i budowaniu społeczności osób zainteresowanych sposobem w jaki działam, chcących się ode mnie uczyć. Jeśli i Ty chcesz dowiedzieć się więcej o historii mojego plannerowego biznesu odsyłam Cię do artykułu „Od bindownicy na studenckim biurku do biznesu on-line z autopilotem”.

No i czas sobie leci, a ja… Ja znowu czuję potrzebę zmienienia czegoś. Znowu mam wrażenie, że ramy, w które samą siebie włożyłam uwierają mnie, męczą, denerwują. Znowu mam ochotę spróbować czegoś nowego, otworzyć się na tematy, na które wcześniej się zamknęłam i znowu czuć taką frajdę z blogowania, jaką czułam kiedyś!

Na całe szczęście – moja odpowiedź na takie pytania jak…

  • Co najbardziej ze wszystkiego lubisz robić?
  • Gdyby pieniądze nie miały znaczenia – co byś robiła?
  • Czym byś się zajęła mając gwarancję powodzenia?

… pozostaje niezmienna. Ja w dalszym ciągu po prostu pisałabym i robiłabym zdjęcia.

I CHYBA znalazłam pomysł jak to teraz ze sobą połączyć. Chociaż „znalazłam” to nie do końca prawda, bo zostało mi TO w ostatnich kilku latach zasugerowane chyba po stokroć, jednak ja ciągle jeszcze nie byłam gotowa, aby zacząć. W moim odczuciu to dobrze, że nie zabrałam się za ten temat już wcześniej, że miał czas we mnie dojrzeć. I chociaż coś takiego jak idealny moment nie istnieje, to czasem, gdy właściw(sz)y czas nadchodzi, po prostu się to wie.

Dlatego właśnie zdecydowałam się zaangażować w ten zupełnie nowy dla mnie projekt, jakim jest e-book o fotografii mobilnej (interesuje Cię ten temat? Będzie mi ogroooomnie miło, jeśli znajdziesz chwilę i wypełnisz dla mnie krótką ANKIETĘ – z góry dzięki!).

Nie mam zielonego pojęcia, co mi z tego wszystkiego wyjdzie. Nie wiem, czy „się uda”, ale jestem gotowa sprawdzić. Jestem też gotowa ponieść „koszt”, jaki się z tym nowym projektem wiąże (i nie chodzi mi o wymiar finansowy, bo ten zamierzam utrzymać na absolutnie minimalnym poziomie).

Wątpliwości nie odstępują mnie na krok, ale mówię sobie po raz kolejny: zaryzykuj, spróbuj, sprawdź. Zaangażuj się całym sercem, zrób to najlepiej jak potrafisz. Skup się na przekazaniu jak najwięcej wartości i swojej wiedzy… i zobaczysz. W przeszłości takie podejście działało doskonale, może tym razem będzie podobnie? Jak nie sprawdzisz, to się nie dowiesz.

Więc sprawdzę. Sprawdzam!

Alina

PS. Jeśli masz ochotę nauczyć się robić lepsze zdjęcia i odkryć potencjał drzemiący w Twoim smartfonie – możesz zapisać się na LISTĘ ZAINTERESOWANYCH moim e-bookiem o fotografii mobilnej.