Siedzę sobie właśnie w moim małym biurze, do którego nareszcie udało mi się dotrzeć. W ostatnich tygodniach nie było to takie proste, ponieważ przez większość czasu kursowałam pomiędzy remontowanym mieszkaniem, marketami budowlanymi…. i sklepami z meblami. Jeśli tematyka remontowa jeszcze Was nie nudzi, to na Insta Story regularnie podglądać możecie relacje z mojego placu boju i kulisy mojej działalności, których nie poznacie nigdzie indziej.
Jeszcze do niedawna wyglądało u nas mniej więcej tak…
A już dzisiaj wygląda TAK… Na razie tylko tyle, a więcej szczegółów już wkrótce! Nie mogę się doczekać, aż pokażę Wam różne swoje ulubione miejsca w domu. Nie przewiduję wprawdzie pełnego mieszkaniowego tour, uchylę jednak rąbka tajemnicy i pokażę, jak zorganizowaliśmy się w strategicznych miejscach mieszkania.
Styczeń obfitował w wiele ciekawych wyzwań związanych z moją ukochaną fotografią. Zobaczcie gdzie zaciągnął mnie mój (kochany) mąż. Jedną z mroźnych, styczniowych sobót spędziliśmy 40 metrów pod ziemią, w zabytkowej kopalni srebra w Tarnowskich Górach. Znacie Sztolnię Czarnego Pstrąga? Tomek uwielbia takie miejsca: ciemne, brudne, brzydkie, klimatyczne. Dla mnie, lubującej się we wszystkim co jasne, czyste i piękne, fotografowanie w kopalni nie sprawia takiej dzikiej przyjemności, jak Jemu, ale czego się nie robi… :)
W drodze powrotnej z kopalni kazałam się wysadzić na chwilę, żeby dla kontrastu uchwycić na zdjęciach coś jasnego… Tego dnia na dworze było jakieś -20 stopni, więc długo nie wytrzymałam i szybko wróciłam do ciepłego samochodu.
Innym razem, w równie mroźnych okolicznościach, wybrałyśmy się na spacer z moją bliską znajomą. Poznajcie Kamilę :)
Ostatnie poprawki :D
Podsumowując styczeń: remont już zakończony, a ja wracam do pracy na pełnych obrotach. Cieszę się wyjątkowo na nadchodzące miesiące, bo zaplanowałam sobie sporo ciekawych wyznań, o których w swoim czasie na pewno Wam opowiem. Luty mam już dokładnie rozplanowany, muszę jednak ciągle się stopować, aby nie stracić z oczu mojego One Little Word, które wybrałam na 2017. Opowiem Wam o nim w jednym z następnych wpisów.
Mam nadzieję, że ten pierwszy miesiąc roku był dla Was dobry i wycisnęliście z niego jak się dało najwięcej? :) Jeśli nie, to luzik, nie ma co się dołować. Co się stało, to się nie odstanie, a co się odwlecze, to nie uciecze… Wpływ mamy na dni przed sobą, więc drukujemy planner na luty, wybieramy najważniejsze projekty na ten miesiąc, zaznaczamy ważne terminy i DO DZIEŁA!