To była prawdziwa moc, czuliście to? Ten wielki zapał i przeświadczenie, że właśnie teraz możemy wszystko, że Nowy Rok przyniesie nam same dobre rzeczy, a my osiągniemy wszystkie swoje cele. Tak było! Trochę słabo byłoby w grudniu zostać z tym smutnym uczuciem, że coś przegapiliśmy – polecam więc zatrzymać się na chwilę właśnie teraz i dokonać małego przeglądu swoich noworocznych postanowień.
Każdy dzień 2013 roku spędzam z uczuciem, że to właśnie MÓJ ROK. Rok, w którym daję z siebie wszystko – i biorę sobie z niego to, co mi się podoba. Jeśli chodzi o realizacje moich własnych postanowień to idzie całkiem nieźle – przynajmniej w części. Dążenie do celu, którego pragniemy bardziej niż czegokolwiek innego na świecie jest stosunkowo łatwe, a prawdziwa trudność przychodzi wtedy, gdy nasze postanowienia nie są odzwierciedleniem tego, czego chcemy tak naprawdę. I wtedy mija miesiąc za miesiącem, w których nic się nie zmienia.
No to po kolei. TUTAJ link do wcześniejszego posta na ten temat. Zostanie w tym roku swoim własnym szefem jest postanowieniem numer 1, tym najważniejszym, na którym najbardziej mi zależy. I pracuję nad jego realizacją każdego dnia, poświęcając mu mnóstwo uwagi i energii. W lutym założyłam własną działalność, a w pierwszych dniach marca będę mogła odsłonić przed Wami wszystkimi moje karty. Właśnie na 1 marca zaplanowałam Wielką Premierę i mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Zostanie swoim własnym szefem nie oznacza rezygnacji z dotychczasowej pracy – po prostu doszłam do wniosku, że w dalszym ciągu mam zbyt wiele czasu i fajnie będzie mieć na głowie jeszcze trochę więcej. A tak poważnie to chodzi po prostu o moje marzenia :)
Druga sprawa to blogowanie, rozwijanie Design your life, docieranie do nowych osób i nawiązywanie ciekawych współprac. Staram się ze wszystkich sił, bo na prawdę uwielbiam to moje miejsce w sieci i mam ogromną nadzieję, że Wy to czujecie (czujecie??? :)). Blogowanie jest wpisane w każdy mój dzień i inaczej być nie może, staram się pisać dla Was jak najczęściej, inspirować i napełniać pozytywną energią. Wasze komentarze, a przede wszystkim mejle – bo mejle piszecie w 100% od siebie, a nie tylko po to, aby zostawić linka do swojej strony – napełniają mnie radością i motywują to dalszej pracy. Bardzo, bardzo Wam za to dziękuję. Motywują również wszelkie wyróżnienia, np. takie jak to kominkowe na początku roku i inne, drobniejsze. Utwierdzają w przekonaniu, że to co robię podoba się innym i ma jakiś większy sens. Co do współprac – tak długo, jak agencje będą proponować mi wysyłanie czajników bezprzewodowych i pasty do zębów w zamiar za polecenie ich produktów moim czytelnikom – tak długo reklama na designyourlife.pl się nie pojawi ;) Jeśli zdecyduję się na udział w jakiejś kampanii, to będę do tego w 100% przekonana, bo zależy mi na byciu wiarygodną dla moich czytelników. Dla WAS.
No i właśnie w tym miejscu zaczynają się schody. Postanowiłam sobie, że postaram się polubić aktywność fizyczną, a prawdę mówiąc jeszcze nawet nie kiwnęłam palcem by się to zmieniło. Powodem z pewnością jest fakt, że nie zależy mi na tym tak NA PRAWDĘ. Ja wiem, że to jest ważne, że może być fajne – ale na liście priorytetów powyżej jest o wiele innych pozycji. Kolejna sprawa to zdrowsze odżywianie – staram się pić koktajle i przygotowywać zdrowe sałatki, ale czuję, że to stanowczo zbyt mało. Jeśli macie dla mnie jakieś rady to dajcie znać, koniecznie. Będzie mi bardzo miło i każda z nich może się przydać. Został jeszcze ten mój nieszczęsny angielski, nad który obiecałam sobie popracować. Codzienne przeglądanie głównie angielskojęzycznej sieci i filmów na youtube to ciągle za mało, czuję, że to nie jest „prawdziwa nauka”. Co teraz… mam zamiar rozbić sobie te wszystkie większe punkty na mniejsze, drobniejsze, łatwiejsze w realizacji – i włączyć je do każdego swojego dnia. Jak mi się uda – dam znać.
Tymczasem – dajcie znać co u Was słychać i jak przebiega realizacja postanowień. Mam nadzieję, że nie przynosicie wstydu :D