Ta ładniejsza część jesieni już za nami. Już nie ma co podziwiać. Wsadziłam więc nos w książki – a właściwie to przykleiłam go do ekranu czytnika ebooków –  i jest mi w tej pozycji bardzo dobrze. W październiku przeczytałam kilka książek i na dodatek wszystkie okazały się być warte opowiedzenia Wam o nich.

 

To miał być zbiorczy post o trzech książkach, ale tak strasznie się rozpisałam, że koniecznie było podzielenie go na dwie części. Kolejna część październikowych lektur za kilka dni.

 

„Blog. Pisz, kreuj, zarabiaj” – Tomek Tomczyk

Miesiąc zaczęłam od nowej książki Kominka. Tomka Tomczyka. Trochę Was oszukuję z tym „miesiąc zaczęłam”, bo premiera miała miejsce 23 października, ale spodobało mi się to zdanie na początku tekstu. Nie przesadzę pisząc, że niecierpliwie wyczekiwałam dnia premiery – może nie tak niecierpliwie, jak przed pojawieniem się kolejnych części Harrego Pottera, bo tamtej nastoletniej ekscytacji prędko nic nie przebije. Z takim napięciem będę wyczekiwać chyba dopiero na premierę swojej własnej książki :) Lekturę zaczęłam w południe dnia pierwszego, a drugiego o tej samej porze było już po wszystkim. Przeziębiłam się w idealnym wprost momencie, dzięki czemu mogłam sobie pozwolić na wylegiwanie się z „Blogiem” przez większość dnia w łóżku.

 

Lubię czytać tego Pana bez względu na to, na jaki temat pisze. Czytanie o blogowaniu jest dla mnie przy okazji po prostu przydatne. Wczoraj wróciłam do jednego z rozdziałów, w których Tomek pisał o czym należy pamiętać wybierając się do radia. W niedzielę wieczorem miałam przyjemność po raz pierwszy w życiu wziąć udział w audycji studenckiej rozgłośni. Pilnowałam się więc mocno z tym nieszczęsnym „eee” i „yyy”, pamiętałam, by nie całować się z mikrofonem, regularnie popijać wodę i nie nadużywać słowa „ja”. Rzecz jasna ubrałam się właściwie, ale tego nie trzeba mi mówić, bo zawsze ubieram się właściwie ;)

 

„Bloga” czyta się dobrze i bardzo płynnie. Każdy rozdział jest nasycony konkretnymi informacjami, bez owijania w bawełnę. Nie poczułam się jednak tak, jak gdyby ktoś objawił przede mną tajemną wiedzę, bo do części rzeczy, po pewnym czasie blogowania udało mi się dojść samodzielnie. Jeśli nie blogujecie od dłuższego czasu, to z pewnością nie raz otworzycie usta ze zdziwienia – również ze zdziwienia, hmmm, specyficznym stylem pisania autora. Dowiedziałam się, że popełniłam w mojej „blogowej karierze” kilka błędów, o których nie miałam wcześniej pojęcia. Teraz już pojęcie mam, więc więcej ich nie powtórzę i nie, nie zdradzę Wam jakie to były błędy :)

 

Lubię czytać poradniki i wcale się tego nie wstydzę. „Don’t sweat the small stuff” i „The Magic” to jedne z najfajniejszych książek, jakie miałam przyjemność czytać. Potrafię potraktować je z odpowiednim dystansem i zrobić z ich treści pożytek. Zainspirować się, zmotywować, coś zmienić. Nie wiem, czy Tomek zrobił to przez przypadek, ale stworzył książkę o blogowaniu, która okazała się być dla mnie po prostu mistrzowskim motywatorem, sami przeczytajcie.

„Ty masz czas. Twórz. Nie ma znaczenia, czy piszesz o lifestylu, czy o technologiach. Nie ma znaczenia, czy jesteś blogerką parentingową, modową, kulinarną. Wszystko, co tworzysz może być wartościowe. Wszystko! (…) Pisz. Nie pozwól sobie na zmarnowanie talentu. Kreuj, bo świat potrzebuje twórców zmieniających rzeczywistość.”

„Nie daj sobie wmówić, że nie podbijesz świata, bo urodziłeś się w niewłaściwym miejscu i czasie. Tak twierdzą tylko Ci, którzy już tego nie osiągną. Nie do nich masz równać i nie na nich się wzorować.”

 

Nie wiem jak Wam, ale mi się od razu robi jakoś lepiej po przeczytaniu takich słów ;) Starczy już tych żartów, to nie jest poradnik, który ma poprawić na chwilę nastrój. To jest dobra książka.  Tam jest wszystko, co chcielibyście o blogowaniu wiedzieć. O kreowaniu wizerunku, o byciu twórcą, o podejściu do pisania i o zarabianiu też. Nie powiem Wam o niej już nic więcej. Jeśli blogujecie, blogowaliście, ale już nie blogujecie, bo zabrakło Wam motywacji, a może chcecie zacząć blogować – to ją przeczytajcie.

 

Czytaliście? Jesteście w trakcie? A może planujecie przeczytać?