Od marca – kiedy to brałam udział w zaawansowanym kursie home stagingu – minęły już trzy miesiące. Ależ ten czas szybko leci! Teraz nareszcie mogę Wam pokazać pierwszą część z metamorfozą mieszkania, realizowaną podczas jego trwania. Kilkunastu kursantów podzielono na mniej liczne grupy, a mnie w udziale przypadły właśnie prezentowane dzisiaj salon, kuchnia i jadalnia. Prawdziwe 90 metrów, prawdziwy klient, prawdziwe zlecenie.
Wnętrze przed metamorfozą
Na początek jednak muszę przypomnieć, czym ów home staging jest – również po to, aby post ten został przez Was odpowiednio „odczytany”. Home staging to odpowiednie przygotowanie nieruchomości do sprzedaży lub wynajmu, mające wpływ na zwiększenie ich wartości i przyśpieszenie momentu sprzedaży mieszkania czy domu.
Home stagingu – jak wiele osób błędnie myśli – nie robi się po to, by w danej nieruchomości coś ukryć, czy zamaskować. Rozumienie home stagingu jako liftingu, czy tuningu jest absolutnie niewłaściwe. W przypadku mieszkań, które już na starcie, przed sprzedażą są wyposażone w meble, zadaniem home stagera jest po pierwsze: wydobycie potencjału konkretnej nieruchomości i podkreślenie jej mocnych stron, a po drugie: w przypadku problemów/usterek – ich rozwiązanie/naprawienie. Ale – co bardzo istotne – nie chodzi tu o kamuflaż, nie chodzi o zatajenie wad, ale o faktyczne rozwiązanie problemów danej nieruchomości. Tu nie chodzi o to, by oszukać kupującego, jak niektórym może się wydawać.
Tak oto prezentowało się wnętrze mieszkania przez metamorfozą. Jak widzicie – nie było wcale źle, po prostu mieszkanie jakich wiele. Nie wymagało przeprowadzania rewolucji, robienia przemeblowania, wywracania wszystkiego do góry nogami. Trzeba było się nim po prostu zająć z wyczuciem, uzupełnić w niezbędne dodatki i zadbać o wizualny podział funkcji na tak dużej powierzchni, aby meble nie wyglądały na rozmieszczone w sposób przypadkowy.
Ta pusta ściana aż się prosiła o zagospodarowanie :)
Kuchnia wymagała najmniejszego nakładu pracy – wystarczyło schować z pola widzenia zbędne przedmioty i trochę ją udekorować.
Metamorfoza w toku…
Teraz czas na zdjęcia zza kulis – mam nadzieję, że się Wam spodobają, bo ja uwielbiam takie „podglądanie”. Nie ma mnie niestety (jako fotografa) na żadnym z nich i wyszło na to, że przez pięć dni nic nie zrobiłam. Musicie mi uwierzyć na słowo, że ja też prasowałam, odkurzałam, wycierałam i brałam udział w ogólnym zamieszaniu ;) Na zdjęciu wstępne przymiarki do ściennej galerii.
Było również i malowanie – konsolę z mdf-u, którą zobaczycie na następnych zdjęciach trzeba było pomalować, ponieważ została zamówiona u stolarza w stanie surowym. W home stagingu trzeba ciąć koszty, więc często pewne czynności bardziej opłaca się wykonać samodzielnie, by zmieścić się w założonym na metamorfozę budżecie i uzyskać jak najlepszy efekt końcowy.
Przymiarki do aranżacji stołu jadalnianego… Chociaż początkowo planowałyśmy coś zupełnie innego, to ostatecznie jako obrus wykorzystałyśmy jedną z zasłon, która pozostała z całego kupionego opakowania.
Na temat tworzenia galerii ściennej powstał osobny post: „Jak zaplanować i powiesić ścienną galerię„. A po inspiracje odnośnie tego co umieścić w ramkach odsyłam do: „10 pomysłów na ścienną galerię, czyli co umieścić w ramkach„.
Miejsce dywanu zaznaczono na podłodze taśmą malarską, by móc we właściwym miejscu ustawić wszystkie meble przed jego rozwinięciem. Zostawiłyśmy to na sam koniec, w innym wypadku natychmiast zrobiłby się brudny. Przez salon przez cały czas przewijało się kilkanaście osób.
Tutaj już prawie, prawie wszystko wygląda jak należy… Zauważcie, że intensywna wcześniej zieleń na ścianach przemalowana została na stonowany odcień błękitu.
Wnętrze po metamorfozie home staging
Teraz czas na zdjęcia „po”. Pojęcia nie macie ile radości miałam w trakcie ich wykonywania, gdy wszyscy już opuścili mieszkanie i mogłam spokojnie poszukać najciekawszych kadrów.
O kompozycjach kwiatowych napiszę Wam jeszcze w osobnym poście z podsumowaniem wszystkich pięciu dni szkolenia. Robią niesamowite wrażenie, prawda?
W pierwszej chwili przeraziłam się rozmiarem dywanu, ale okazał się być idealny. Cała paleta barw wykorzystanych w pomieszczeniu była inspirowana właśnie nim.
Siedziska krzeseł (wcześniej we wzorzystej tkaninie) otapicerowałyśmy samodzielnie czarnym materiałem, dzięki czemu zyskały odrobinę bardziej współczesny wygląd.
To jedno zdjęcie poniżej akurat nie moje, jest autorstwa fotografa, który robił fotografie do oferty. Nie miałam ze sobą obiektywu z tak szerokim kątem, a chciałam Wam pokazać jak prezentuje się wnętrze w całości.
Tak jak już wcześniej pisałam, kuchnia wymagała głównie udekorowania. Starałyśmy się nie przesadzić i zrobić to bardzo oszczędnie. Deska z pokrojonym chlebem, wino w kieliszkach, rozłożone francuskie rogaliki – to moim zdaniem grube przegięcie, aczkolwiek również i takie dziwactwa widuje się na zdjęciach mieszkań po home stagingu. Uważam, że nie ma sensu dekorować na siłę, to musi wyglądać naturalnie.
To tyle w części pierwszej. Czekają nas jeszcze metamorfoza sypialni, pokoju dziecięcego, tarasu i dwóch łazienek. Na temat kursu również przygotowuję osobną, bardziej szczegółową publikację.
Jak Wam się podoba uzyskany przez nas efekt? Zrobiło się dużo przytulniej, prawda?