Jakiś czas temu jedna z Czytelniczek zapytała w komentarzu, co sprawia mi więcej radości – fotografia, czy „moje” wnętrza. Odpowiedź nie jest dla mnie taka prosta i jednoznaczna. Na architekturę wnętrz zdecydowałam się dlatego, że zawsze mnie pociągała. Z pewnością wielu z Was ma podobnie. Uwielbiałam przeglądać wnętrzarskie magazyny, oglądać programy z metamorfozami domów i mieszkań, zazdrościłam też studiującemu architekturę Bratu… Uwielbiam piękne wnętrza. Uwielbiam wymyślać, jak mogą wyglądać, co można w nich zmienić i jak ulepszyć, jak je zorganizować, jak rozwiązać jakiś funkcjonalny problem. Uwielbiam piękne przedmioty, piękne kompozycje, stan flow w czasie pracy i satysfakcję po zrealizowanym zleceniu.

Z pewnością spotkaliście się już ze stwierdzeniem „rób to co kochasz, a nie przepracujesz w życiu ani jednego dnia” – a ja z tym się zgadzam i nie zgadzam jednocześnie. Często spotykam powyższe zdanie w kontekście utrzymywania się z własnej pasji, co ma przynieść nam podobno absolutne szczęście ;) Dobre podejście do naszego zawodu/codziennego zajęcia jest niezwykle ważne, ale trzeba umieć zachować balans pomiędzy tym, co robimy dla zarobku, a Tym, co sprawia nam wielką frajdę – dlatego właśnie, że robimy to głównie dla siebie.

Przykładowo: zarabianie na blogu to wspaniała sprawa. Takie współprace jak np. ze Śnieżką czy Pixers sprawiły mi wielką radochę, ale nie chciałabym być od nich zależna. Nie wydaje mi się, bym mogła być „zawodową blogerką”. Zarabianie na blogu? Tak, pewnie, ale utrzymywanie się wyłącznie z niego to – jak dla mnie – NIE. Próbowałam już działać w podobny sposób, ale wtedy za każdym razem zaczynałam traktować blogowanie jako obowiązek. Taki miły – ale jednak obowiązek. A ja chcę wciąż czuć się tak samo jak kilka lat temu, gdy zaczynałam pisać. Siadać do klawiatury z szerokim uśmiechem, a potem podekscytowana klikać „opublikuj”. Chcę by pisanie i obrabianie zdjęć, gdy jestem zmęczona po całym dniu, było dla mnie relaksem.

NOWY BLOG - DESIGNYOURLIFE

A Ty? Może uwielbiasz szycie, scrapbooking, malarstwo, może uwielbiasz spędzać wieczory dłubiąc coś sobie w Photoshopie czy Illustratorze i z pasją przerabiasz swojego bloga czy stronę internetową, albo też uwielbiasz robić zdjęcia, szydełkować, czy robić cokolwiek innego… Fakt ten wcale jednak nie oznacza, że będzie to najlepszy pomysł, by to ulubione zajęcie przemienić w swoje źródło utrzymania.

Pisząc te słowa opieram się zarówno na doświadczeniach własnych, jak i znajomych, z którymi wielokrotnie na ten temat rozmawiałam.
Od zawsze pasjonowało mnie tworzenie biżuterii. Lubię ją nosić, więc fakt, że mogę ją sobie dla siebie nie tylko zaprojektować, ale również samodzielnie wykonać był nie do przecenienia. Gdy koleżanki chwaliły moje projekty i prosiły o przygotowanie podobnych egzemplarzy dla nich – chyba nie mogłabym być wtedy szczęśliwsza! Z zapałem tworzyłam dla nich po nocach fantazyjne kolczyki i bransoletki z kolorowych koralików. Naprawdę super było to, że robiąc coś, co uwielbiam mogłam zarobić sobie na własne zakupowe zachcianki.

Moja miłość do hand made biżuterii powiększała się, aż w końcu w 2013 roku postanowiłam otworzyć własny sklep internetowy z moją autorską biżuterią. Ci z Was, którzy czytają mojego bloga od dłuższego czasu z pewnością to pamiętają. Sklep funkcjonował przez ponad pół roku, jednak podjęłam trudną decyzję o jego zamknięciu. By w dalszym ciągu prowadzenie sklepu sprawiało mi przyjemność musiałabym część produkcji komuś zlecić. A przecież nie o to chodziło, ponieważ miało to być moje własne hand made. Zmęczona pracą nad bransoletkami niemalże po nocach (po powrocie z ówczesnej etatowej pracy) stwierdziłam, że ciągnięcie tego dalej nie ma sensu, skoro zaczęłam podchodzić do tematu ze zniechęceniem. Pieniądze nie są najważniejsze. Nie żałuję jednak tego etapu, bo wiele się w tym czasie nauczyłam – zarówno o prowadzeniu sklepu, jak i o moim własnym podejściu do pracy i pasji.

Biżuteria Lilabox - Designyourlife.pl

Biżuteria Lilabox - Designyourlife.pl

Nauczona opisanym powyżej doświadczeniem, szybko też porzuciłam swoje plany o rozpoczęciu zarabiania na fotografii. Był taki moment podczas nauki w szkole fotograficznej, gdy totalnie zafascynowana tym światem pomyślałam sobie, że ja też tak chcę! Niewiele czynności sprawia mi tak wielką przyjemność, jak uwiecznianie pięknych kadrów i już widziałam siebie fotografującą w studiu, na ślubach, w plenerze… Na szczęście mogę to robić dla czystej frajdy, nie martwiąc się o kolejne zlecenia i nie musząc użerać się z wymagającymi klientami. Zdarzało mi się podejmować zlecenia związane z fotografią i z pewnością w przyszłości również tak będzie (przygotowywałam np. lifestylowe fotografie wykorzystywane później do promocji produktów), ale robię to zawsze gdzieś z doskoku, wtedy, gdy dany temat mnie kręci, gdy mam czas, gdy mi się chce. I wtedy jest to działaniem dla przyjemności – z dodatkowym bonusem finansowym. Dlatego właśnie nie mam zamiaru traktować fotografii jako źródła utrzymania bo wiem, że straciłabym coś więcej, niż tylko możliwość zarobienia dodatkowych pieniędzy.

Praca z pasją - Designyourlife.pl

Wyobraź sobie, że zajmujesz się scrapbookingiem i pasjami tworzysz fantazyjne kartki okolicznościowe. Uwielbiasz to robić i świetnie Ci wychodzi. Od czasu do czasu ktoś je od Ciebie kupuje i zaczyna Ci świtać myśl o tym, by zacząć je sprzedawać na większą skalę. W Polsce, niestety, jest jak jest i aby móc prowadzić legalną sprzedaż trzeba mieć zarejestrowaną działalność gospodarczą. W tej sytuacji, by ponoszone przez Ciebie koszty się zwróciły i udało Ci się cokolwiek zarobić – takich kartek musisz sprzedać naprawdę sporo. Czy przygotowanie 40 kartek – jednego dnia – będzie taką samą frajdą, jaką było wcześniej? A przygotowywanie kilkudziesięciu kartek dziennie i codziennie, a potem martwienie się o to, czy ktoś je kupi?

Nie zrozumcie mnie źle. Daleka jestem od zniechęcania kogokolwiek do otwierania własnego biznesu i rozwijania się. Przecież sama działam w ten sposób, nieustannie kombinuję. Chodzi mi wyłącznie o to, by robić to z głową i nie poddawać się presji zamieniania naszej pasji w źródło utrzymania. Bo zarabianie na pasji jest super, ale już utrzymywanie się z niej – na podstawie moich własnych doświadczeń – nie jest wcale takie różowe, jak się nam na początku wydaje. Nie ma jednej, uniwersalnej drogi i jednego sposobu na budowanie swojej kariery dla wszystkich. Nie każdy musi dążyć do zostania przedsiębiorcą, czy działać jako freelancer. Bardzo ciekawie pisała o tym ostatnio Joanna. Warto jest dobrze się zastanowić, czy zamiana naszej największej „zajawki” w źródło dochodu czegoś nam nie odbierze? Czy ulubione zajęcie w pewnym momencie nie stanie się dla nas… może nie przykre, ale może przestać dostarczać nam tak dziką radość, jak miało to miejsce wcześniej? Nie mogę powiedzieć, bym z takim samym zapałem siadała do dłubania projektu wnętrza, czy rozrysowania mebli dla wykonawcy, z jakim biorę moje pisaki i zaczynam zabawę z hand letteringiem, gdy łapię za lustrzankę, czy wtedy, gdy wyciągam wszystkie biżuteryjne gadżety. Z tym jestem już w 100% pogodzona. Nie uważam, że to złe. Myślę, że to normalne i zdrowe.

Jestem ogromnie ciekawa Waszego zdania na ten temat, dajcie znać co myślicie. Zarabiacie na własnej pasji, a może utrzymujecie się z niej i wcale nie macie takich odczuć, jak moje? Niezmiennie siadacie do pracy z takim samym zapałem?